Budzisz się rankiem niezadowolony
I ciągle w biegu jakbyś był zaszczuty,
I nieustannie o coś zalękniony.
W pośpiechu wkładasz podniszczone buty
I nie masz czasu, by napić się kawy
W głębokiej ciszy, w dziewiczym spokoju.
Czas się wydaje tobie niełaskawy.
Szarpiesz się z płaszczem co dzień w
przedpokoju.
Później wybiegasz z kęsem jeszcze w ustach
By zdążyć w ramach swej punktualności.
Póki ulica bywa całkiem pusta
Wtapiasz się w szarość zwykłej codzienności.
Zmęczenie skronie rozsadza ci pulsem
I ołowiane ciążą ci powieki.
Ty… jednak pędzisz tresowanym kłusem
A los ci wręcza niezupełne czeki,
Więc jest ryzyko, że gnasz nadaremnie,
Że, co zrobiłeś, nic w życie nie wniosło,
Że bytowałeś nędznie i bezsennie,
I że cię wszystko dosłownie przerosło.
Trudno powiedzieć, czy zdołasz to pojąć…
Może i śmierć cię w wyścigu zaskoczy.
Zanim świat wokół zechcesz myślą objąć,
Zamkniesz na wieki udręczone oczy
I nagle wszystko zniknie bezpowrotnie
W twoim wymiarze jednostkowej chwili.
Uwierz, że gonisz za…, czyniąc okropnie,
I że twój instynkt przetrwania się myli.
Nie potrzebujesz bogactwa w monecie
Czy garniturów, aut z najwyższej półki.
Czas można przeżyć w dziurawej skarpecie,
Ale z miłością do udanej spółki.
Ja się nie spieszę – zdążę przecież umrzeć.
To czeka na nas jak nikt, choćby wierny.
Życie wciąż w pędzie wydaje się nudne.
Niekiedy trzeba posmakować przerwy,
Dlatego nie dbam o wzniosłe zaszczyty.
Bezcennym bywa zastygnięcie w ciszy.
Człowiek jest wówczas uwagą przeszyty
I wszystko widzi oraz wszystko słyszy,
Bo, żeby poczuć na swej skórze życie,
Trzeba zegarom stanąć na sznurówkach.
Wy jednak wokół ciągle się spieszycie,
Aż pępowinę przecina wskazówka
I umieracie z kuponem loterii
A z martwych źrenic płynie łza przegranej –
Ja zaś milcząca siedzę w kafeterii
I celebruję każdy swój poranek.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz