Wszystko się zdaje niedopowiedziane,
Jakby urwane w pół – słowie lub – zdania,
Niedokończone i nagle przerwane
Bez ostrzeżenia i bez narzekania.
Rankiem na stole kawa niedopita,
Talerz w okruchach nagryzionej bułki,
Myśl notowana w podręcznych zeszytach
Albo na skrawku uszczkniętej bibułki;
Buty pod progiem gwałtem porzucone,
Jakby spragnione spaceru po bruku,
Płaszcze na haku w nieładzie skłębione…
W tle stary zegar, co powtarza: „ku… ku…”.
Wszystko się zdaje jakby rozpoczęte,
Ale zastygłe w przerwie na herbatę.
Na szafce książki szeroko rozpięte
Leżą w bezruchu, jakoby skrzydlate.
Nawet za oknem czas jakby się wstrzymał
Od popędzania obrazów do zmiany.
Zdaje się… konar, co w okno się wpinał,
Nie był podmuchem wiatru kołysany
I ptak, co w liściach przykucnął na chwilę,
Jest jako spinka wsunięta we włosy…
Na kwiatach drzemią kokardą motyle
I stoją w pionie traw złociste kłosy…
Czyżby się wszystko nagle zatrzymało?
Czy wszystko nagle się już zakończyło?
Wciąż mamy czasu na bycie za mało,
A nim szastamy, jakby go przybyło.
Czy powiedziałam, jak bardzo cię kocham,
Gdy wychodziłeś z domu już spóźniony?...
Stoję przy szafce i naczynia chowam,
Czując jak pędzi świat niedościgniony,
Mając świadomość, że być może dzisiaj
Już nie dopowiem, nie dokończę czegoś.
Gdzieś w codzienności zaginął obyczaj,
Aby na jutro nie odkładać tego,
Co właśnie teraz należy wypełnić,
Aby postawić kropkę z końcem siebie.
Gdy ciało będzie w potrzebie wciąż pędzić,
Dusza nam zgaśnie przy żałobnym śpiewie,
Bo nie wypowie, siebie nie wyrazi
I nie przebije się przez zgiełk szaleństwa.
W niedokończonym świat się cały pławi,
Jak osaczony skutkami przekleństwa,
Więc wszystko wokół niedopowiedziane,
Jakby przerwane w pół – słowie czy – zdania,
Wszystko w chaosie niczym rozgrzebane
I jedno drugie zaczęte przegania…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz