poniedziałek, 5 października 2020

NAJDROŻSZY...

mojemu synowi

Powiedzieć, że cię kocham, to jednak za mało,

Aż tak wiele!, się w mojej małej duszy mieści.

W życiu naszym, Najdroższy, przeróżnie się działo,

Więc jesteśmy jak zwoje różnobarwnej treści,

 

Dlatego bardzo ciężko bywa nam na sercu

I beztroska się rzadko zdarza na przekąskę…

Trzymam wspomnień bezcennych kilka wiązek w pęku

Z lękiem, że kiedyś do nich drzwi będą za wąskie,

 

A tak pragnę zachować to, co nas łączyło,

Bo kiedy już odfruniesz, chcę mieć Cię w ten sposób,

Chcę pamiętać ,co naszą drogę zespoliło,

Chcę być z Tobą na wieki choć duchem po prostu.

 

Zaledwie wczoraj byłeś kilkuletnim chłopcem

Z plecakiem, co książkami Cię niemal przerastał,

A dzisiaj już mężczyzną z twarzą z szorstkim włosem,

Który będzie jutro próg własnych dni przekraczał…

 

Jak przyjdzie mi Cię żegnać – jeszcze maleńkiego?!

Czy serce mi nie pęknie, kiedy się oddalisz?

Widzę w Tobie już pana, lecz syna mojego…

Niezłomnie będę Ciebie wypatrywać w dali.

 

Zostanie tu po Tobie ślad chłopca tamtego,

Co błądził za mym krokiem, jak cień wiecznie wierny –

Ślad dziecka szczęśliwego, bo uśmiechniętego,

A uśmiech ten był zawsze promienny i szczery…

 

A!, pamiętasz, jak bajki przed snem Ci czytałam?!

W pokoju Twym kłębiły się sterty papieru.

Z przyjemnością Cię wówczas zza drzwi podglądałam,

Gdy kleiłeś z tych kartek coś własnych projektów…

 

Pamiętam Twoje oczy, co słońcem świeciły,

Gdy rankiem znajdowałeś prezenty pod drzewkiem,

Herbatników okruchy, co się pogubiły

Na stole obok szklanki pobrudzonej mlekiem…

 

I kiedy otwierałeś list od Mikołaja,

Który to przed Wigilią pisałam do Ciebie,

Gdy choinka się w światłach przed Tobą kłaniała,

Lśniąc brokatem jak gwiazdy diamentem na niebie…

 

Pamiętam dzień w przedszkolu, jak i w pierwszej klasie.

Miałeś więcej odwagi niżeli ja sama.

Pamiętam chrzest, Komunię, Twoje bierzmowanie.

Obym skarb ten bezcenny w sobie zachowała.

 

Pamiętam jak dbałeś o mnie, gdy chorowałam…

Z kartką na przedramieniu i z napisem: „kelner”.

W łóżku przykryta kocem na prośbę leżałam,

A Ty wówczas przejmowałeś z ekscytacją ster.

 

Pamiętam, gdy dostałeś świnkę morską, pieska,

Zeberkę i kanarki śpiewające w klatkach.

Na wspomnień czar się w oku wzruszeń iskrzy łezka,

Nie odda wszak tych skarbów za nic każda matka.

 

Wiedz Synku, że gdy znikniesz z mojej codzienności,

A miałbyś tę potrzebę, aby do niej wrócić,

Będzie czekać na Ciebie dom mojej miłości –

Nie mógłby Cię Najdroższy przenigdy odrzucić.

 

W nim nie musisz udawać wszak kogoś innego.

Wszystkie smutki i trudy możesz w nim zostawić,

Aby podjąć wyzwania dnia bowiem nowego,

Nie musząc Swojej duszy niepotrzebnie ranić.

 

W nim możesz się zatrzymać, jak w bezpiecznym porcie,

Przechytrzyć gradobicie, chmury przygnębienia.

W nim możesz łzy osuszyć przy mleku i miodzie.

W nim możesz zmysł ukoić w ciszy zrozumienia.

 

Każdy z nas błędy sadzi na życia rabatach,

Każdy dźwiga swe jarzmo niemądrych decyzji.

Każdy dług wobec Boga płaci w ciężkich ratach.

Grzeszni stąd odejdziemy, jakeśmy tu przyszli –

 

Więc tym się nie zadręczaj w chwilach utrudzenia,

Lecz przyjdź, by Cię w ramionach przytuliła matka,

Dając Ci choć namiastkę, okruch pocieszenia,

Chroniąc dłońmi chociażby iskrę Twego światła.

 

I wiedz o tym, że mimo wszelkich Twych przewinień

Kochać Ciebie Syneczku nigdy nie przestanę,

I choć ciało me zwiędnie, a dusza odpłynie

Mą miłością w Twym sercu na zawsze zostanę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz