mojemu synowi
Powiedzieć, że cię kocham, to jednak za mało,
Aż tak wiele!, się w mojej małej duszy mieści.
W życiu naszym, Najdroższy, przeróżnie się działo,
Więc jesteśmy jak zwoje różnobarwnej treści,
Dlatego bardzo ciężko bywa nam na sercu
I beztroska się rzadko zdarza na przekąskę…
Trzymam wspomnień bezcennych kilka wiązek w
pęku
Z lękiem, że kiedyś do nich drzwi będą za
wąskie,
A tak pragnę zachować to, co nas łączyło,
Bo kiedy już odfruniesz, chcę mieć Cię w ten
sposób,
Chcę pamiętać ,co naszą drogę zespoliło,
Chcę być z Tobą na wieki choć duchem po prostu.
Zaledwie wczoraj byłeś kilkuletnim chłopcem
Z plecakiem, co książkami Cię niemal
przerastał,
A dzisiaj już mężczyzną z twarzą z szorstkim
włosem,
Który będzie jutro próg własnych dni
przekraczał…
Jak przyjdzie mi Cię żegnać – jeszcze
maleńkiego?!
Czy serce mi nie pęknie, kiedy się oddalisz?
Widzę w Tobie już pana, lecz syna mojego…
Niezłomnie będę Ciebie wypatrywać w dali.
Zostanie tu po Tobie ślad chłopca tamtego,
Co błądził za mym krokiem, jak cień wiecznie
wierny –
Ślad dziecka szczęśliwego, bo uśmiechniętego,
A uśmiech ten był zawsze promienny i szczery…
A!, pamiętasz, jak bajki przed snem Ci
czytałam?!
W pokoju Twym kłębiły się sterty papieru.
Z przyjemnością Cię wówczas zza drzwi
podglądałam,
Gdy kleiłeś z tych kartek coś własnych
projektów…
Pamiętam Twoje oczy, co słońcem świeciły,
Gdy rankiem znajdowałeś prezenty pod drzewkiem,
Herbatników okruchy, co się pogubiły
Na stole obok szklanki pobrudzonej mlekiem…
I kiedy otwierałeś list od Mikołaja,
Który to przed Wigilią pisałam do Ciebie,
Gdy choinka się w światłach przed Tobą
kłaniała,
Lśniąc brokatem jak gwiazdy diamentem na
niebie…
Pamiętam dzień w przedszkolu, jak i w pierwszej
klasie.
Miałeś więcej odwagi niżeli ja sama.
Pamiętam chrzest, Komunię, Twoje bierzmowanie.
Obym skarb ten bezcenny w sobie zachowała.
Pamiętam jak dbałeś o mnie, gdy chorowałam…
Z kartką na przedramieniu i z napisem:
„kelner”.
W łóżku przykryta kocem na prośbę leżałam,
A Ty wówczas przejmowałeś z ekscytacją ster.
Pamiętam, gdy dostałeś świnkę morską, pieska,
Zeberkę i kanarki śpiewające w klatkach.
Na wspomnień czar się w oku wzruszeń iskrzy
łezka,
Nie odda wszak tych skarbów za nic każda matka.
Wiedz Synku, że gdy znikniesz z mojej
codzienności,
A miałbyś tę potrzebę, aby do niej wrócić,
Będzie czekać na Ciebie dom mojej miłości –
Nie mógłby Cię Najdroższy przenigdy odrzucić.
W nim nie musisz udawać wszak kogoś innego.
Wszystkie smutki i trudy możesz w nim zostawić,
Aby podjąć wyzwania dnia bowiem nowego,
Nie musząc Swojej duszy niepotrzebnie ranić.
W nim możesz się zatrzymać, jak w bezpiecznym
porcie,
Przechytrzyć gradobicie, chmury przygnębienia.
W nim możesz łzy osuszyć przy mleku i miodzie.
W nim możesz zmysł ukoić w ciszy zrozumienia.
Każdy z nas błędy sadzi na życia rabatach,
Każdy dźwiga swe jarzmo niemądrych decyzji.
Każdy dług wobec Boga płaci w ciężkich ratach.
Grzeszni stąd odejdziemy, jakeśmy tu przyszli –
Więc tym się nie zadręczaj w chwilach
utrudzenia,
Lecz przyjdź, by Cię w ramionach przytuliła
matka,
Dając Ci choć namiastkę, okruch pocieszenia,
Chroniąc dłońmi chociażby iskrę Twego światła.
I wiedz o tym, że mimo wszelkich Twych
przewinień
Kochać Ciebie Syneczku nigdy nie przestanę,
I choć ciało me zwiędnie, a dusza odpłynie
Mą miłością w Twym sercu na zawsze zostanę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz