z koroną
wirusem
Zenka
chwyciła bólem rwa kulszowa.
Cierpieniem
także ścięta była głowa.
Ręce
i nogi sprawność swą straciły,
Więc
opuściły Zenka wszelkie siły.
Leży
czy siedzi, w mękach tylko stęka –
Tak
się nad Zenkiem znęcała udręka.
Jeść,
pić też nie chciał chłopina cierpiący,
We
wnykach bólu potwornie jęczący.
Rozpacz
aż serce wrażliwe rozrywa,
Bo
nieprzyjazna służba zdrowia bywa
Dla
tych, co cierpią, dla tych, co chorują
I
do obostrzeń się nie przywiązują,
Bo
zamiast siedzieć grzecznie sobie w domu
I
nie zawracać dupy też nikomu,
Z
dolegliwością bólu wypełzają
I
spokój służbie zdrowia zakłócają,
Jakby
zrozumieć powagi nie chcieli
I
wbrew zakazom przyjść z bólem musieli
Do
zamkniętego na spusty lekarza,
Który
zza szyby palcem się odgraża
Na
ogłoszenie wskazując z nerwami,
W
myśl czego leczą teleporadami,
Więc
Zenek chwyta po telefon w męce.
W
oczekiwaniu mdleją tylko ręce,
Gdy
w nieskończoność głuche połączenia
Skazują
Zenka na większe cierpienia.
Ból
łzy wyciska z oczu bezradnością,
Gdyż
służba zdrowia niezgięta litością
Milczeniem
siedzi jak gołąb na słupie,
Mając
pacjentów wszak głęboko w dupie.
Zenek
się zsuwa z łóżka na podłogę,
Czołganiem
ciągnie obolałą nogę
I
niczym żołnierz zraniony wybuchem
W
taksówkę wciska z bólem kości kruche,
By
do przychodni podjechać po pomoc.
Zenkowi
lica od wysiłku płoną.
Taksówkarz
wzruszył się Zenka cierpieniem.
Jechał
z bojowym zatem nastawieniem
I
gdy już dotarł do przychodni żwawo,
Chciał
osobiście zająć się tą sprawą,
Więc
Zenka w aucie zostawił samego
Wołając
z zewnątrz lekarza jakiegoś,
Który
swój zawód traktuje z powagą
I
w powołaniu nie bywa łamagą,
Lecz
wokół cisza trwożnej znieczulicy…
Powymierali
chyba pracownicy,
Bo
na wołanie nikt się nie wychyla,
Chociaż
w godziny przemienia się chwila.
Taksówkarz
pięścią we przychodni wrota
Wali
i wrzeszczy: „Cóż to za hołota,
Że
lekceważy człowieka w potrzebie,
Jak
ptasie gówno na spróchniałym drzewie?!”
Wtem
przez szczelinę okienka w piwnicy
Jakaś
paniusia piskliwie coś krzyczy.
Taksówkarz
ucho do niej swe wyciąga.
„Proszę
stąd odejść!” – ona odeń żąda –
Czy
pan nie słyszał, że covid panuje?!
Czemu
do zasad pan się nie stosuje?!”
„Człowieka
wiozę… – taksówkarz tłumaczy –
Niech
jakiś lekarz że jego zobaczy,
Bo
strasznie cierpi chłopina zbolały.”
Paniusia
tylko wytrzeszcza swe gały
I
niczym taśma, która się zacięła,
O
covid hasła wyświechtane pięła.
Taksówkarz
jednak się twardo upiera
I
w epitetach słów swych nie przebiera,
Więc
na wulgarne taksówkarza słowa
Taka
zaczyna się nagle rozmowa:
„Lekarz
w zasadzie wcale nie przyjmuje,
Teleporadą
pacjentów ratuje,
Ale
wyjątek może zastosować,
Lecz
do kieszeni musi swojej schować
Kilkaset
złoty zadośćuczynienia.
Płaci
pan?!, albo… mówię: Do widzenia!.”
Taksówkarz
blednie, Zenek przytakuje
I
do koperty pieniądze szykuje,
Bo
każdą cenę jest w stanie zapłacić,
Byleby
w bólu czasu już nie tracić.
Taksówkarz
zatem Zenka podprowadza.
„Pan
musi odejść, bowiem pan zawadza –
Paniusia
szepce, Zenka odbierając
I
do kieszeni kopertę chowając.
Jak
to odczytać zatem moi Mili,
Byśmy
się w faktach tych nie pogubili?...
Być
może covid jest skorumpowany
I
przez lekarzy też przekupywany?...
Może,
gdy bierze w łapę tę łapówkę –
Całkiem
pokaźną w złotówkach gotówkę –
To
nie zaraża sobą służby zdrowia
I
ta pomocy udzielać gotowa
Już
się nie boi poświęcić swej pracy?
Gdy
pacjent umrze… - to cokolwiek znaczy?!
Każdy
wszak musi stracić kiedyś życie.
Pod
hasłem: „covid” wpiszą go w zeszycie
I
nikt nie będzie wnikał w jego stratę,
Chyba!,
że poda uczciwą (?!) zapłatę
I
spod łopaty grabarza się wymknie,
A
lekarz oko na zakazy przymknie
I
jak za czasów dla nas bowiem lepszych
Zbada
pacjenta – nie!: zruga, opieprzy,
A
potraktuje człowieka z szacunkiem.
Idziesz
się leczyć?... – Idźże z podarunkiem!,
Byś
nie narzekał, że tobą wzgardzili
I
byli gorzej niżeli niemili.
Dasz
w łapę kasę, to będziesz zbadany,
Bo
bez koperty na śmierć żeś skazany
I
to nieważne, czy z powodu serca.
Wpiszą
ci w kartę, że „covid morderca”.
Podniesiesz
ciałem martwym statystyki…
-
Tak służba zdrowia stosuje uniki,
Więc
choćbyś żebrał, choćbyś skomlał Bracie,
Prosisz
o pomoc – pomyśl o zapłacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz