czwartek, 14 lutego 2019

ZA WCZEŚNIE


Porozwieszałam na sznurach drzew bieliznę myśli
I zawodzący w mej głowie śpiew jak bezdech liści
Zdaje się ciszą kiełkować wszem niczym uśpienie,
Porozsiewane w przestrzeni gdzieś senne marzenie.

Płatki mych ust na kawy toń już położyłam
I widzę, że pobudką mą świat wyprzedziłam.
Czerń blady świt rozrzedzać już ledwo zaczyna,
Drzemiącą noc szarością swą lekko rozcina.

Patrzę na pierś ziemi co śpi w szronu haleczce.
Latarnie dróg iskrzą się jak płonące świece,
A pośród nich zdaje się wiatr być obłąkanym…
Ze sobą wciąż rozmawia jak z kimś niepoznanym.

Zimowy chłód przeszywa świat i dreszczem trzęsie.
Wiem, że mój dzień rozpoczął się nieco za wcześnie,
Lecz nie chcę już zanurzać się w snu rozmydlenie,
Więc z kawy mej upijam łyk na przebudzenie

I obserwuję omdlałą wręcz z miłości ziemię,
Która w ramionach kochanka – snu bezpiecznie drzemie.
Płomienie latarń drogowych już świtem stopniały
I zapach świec pyłem swoich łez w przestrzeń rozlały.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz