wtorek, 23 października 2018

KAWA


W towarzystwie kawy przy oknie zastygam.
Opary nad kubeczkiem z mgłą się zdają splatać.
Niczego nie zakłócam i nie przerywam.
Przyglądam się powiekom uśpionego świata.

Latarnie szpileczkami przebijają ciemność,
Jakby resztką nocy otulały ziemię.
Od zachodu się sączy pobladła bezsenność
Rozrzedzając szarości mlecznym promieniem.

W dłoniach trzymam ziarno napęczniałe wrzątkiem.
Zapach kawy mnie koi, unosi pod chmury.
Każdy łyk zda się być świtania początkiem,
A smak łagodzi nastrój wokół szarobury.

Kropla kawy na ustach zwilża zamyślenie,
Rozluźnia skupieniem zaciśnięte skronie
I natchnioną refleksją zapisuje milczenie…
Czuję na ramionach jej rozgrzane dłonie…

Ta chwila, choć mizerna i nic nieznacząca,
Tak bezcenną być może w wymiarze doby,
Niteczką aromatu prowadzić do słońca,
Siecią aktu złączyć podobne osoby.

W towarzystwie kawy jestem całą sobą,
Bezwstydnie prawdziwą w zadumie obnażonej,
Z kwitnącą wiosennie, rozmarzoną głową
Oraz z duszą w nurcie przestrzeni niezmierzonej.

Zanurzam się ustami w czarnym jej wywarze,
Mrużąc oczy całowane przyjemnością…
Odrywam się od ziemi, niepoprawnie marzę
I wracam do życia z wesołą radością.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz