wtorek, 1 kwietnia 2025

SŁOŃCE OD WSCHODU

Miedzianą łuną szyby się topią

Jak huta, która ogniem żongluje,

Kiedy przetapia płynące złoto,

Co siłą żaru światłem buzuje.


Płomienie w oknach pną się i prężą,

Nie wypełzając poza framugi.

Miałam wrażenie, że szyby pękną

I eksplodują szkłem lawin strugi,


Ale pustostan nienaruszony,

Chociaż pożarem w środku bucha,

Chociaż pożogą wewnątrz trawiony,

Spokojnie ciszy uśpiony słucha.


Wtem się od spodu rdza pojawiła,

Studząc żeliwo w cieczy postaci

Jak lawa, co się w skałę zmieniła,

Więc szyba w dole blask magmy traci


I spopielonym gaśnie kolorem,

Który ciemnością okna zalewa.

Na dachu gore zaś światło spore,

Co się bursztynem na świat rozlewa,


Po pniach spływając strużkami soku

Z cytryny świeżo nań wyciskanym.

Cytrynem skrzą się - tak miłym oku -

W kropelkach rosy doszlifowanym


Trawy, przez które wiją się cienie

Niczym koryta wyschniętej rzeki.

Z nieba spłynęły ciepłe promienie

Poza horyzont krokom daleki


I dzień się rozsiadł w królewskim tronie.

Stokrotki perłą się rozsypały.

Przestrzeń iskrami złotymi płonie.

Fale błękitów w ryzach trzymały


Potęgę ognia, co Słońcem zwane

Ziemię językiem płomieni muska

A jego światło miodem rozlane

Pragnieniem wody całuje usta.

grafika pochodzi ze strony: taopeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz