Z błękitów słońce spływa ciepłym światłem,
Niczym bursztynem zatapiając drzewa,
Które się puszą oraz pachną kwiatem,
Co wiatr płatkami jak śniegiem rozwiewa,
Więc zda się, że ktoś szklaną kulą trzęsie -
Perłowym różem przestrzeń wszak wiruje.
Wyciągam dłonie i w nie chwytam szczęście,
Co białym puchem wokół mnie tańcuje.
W tej jednej chwili lat mi wnet ubyło.
Znów byłam dzieckiem z pierwszej, drugiej klasy.
Morze zieleni wokół się kwieciło
Obwarowane przez sosnowe lasy.
Skowronek wisiał promieniem przeszyty,
Nutami w echu dźwięcznymi pączkując.
Trzepotem skrzydeł kartkował zeszyty,
Szepty mych myśli pod niebem spisując
Stalówką piórek wiatrem rozczesanych
Na pergaminach zwijanych obłoków
Do sensu kształtem dopasowywanych,
Gdy treść zdradzały wczytanemu oku.
W odnóżach włos mój jak przędzoną kądziel
Motyl wygładza wpięty kokardkami.
Z traw się wynurza pędów dzikich grządziel
Poobklejany słodkimi różami,
W których kielichach pszczół brzęczy biesiada
Pyłkiem złocistym suto obłożona...
Na palec kropla niczym krwi mi siada
W czarne kropeczki jak w koral strojona
Mała biedronka, co skórę łaskocze,
Krążąc i pancerz w boki rozciągając,
Spod których śmigieł rozpięła przezrocze,
Po chleb z mej dłoni w niebo odfruwając.
Wtem!... zapach siana oraz jedno koło,
Które pod wózkiem, jęcząc, się kolebie,
Wokół zaś dziatki biegnące wesoło,
Gdy wóz dorosły pcha z trudem przed siebie,
By po sprzątnięciu kop suszonej trawy
Dojrzewającej pierzyną w stodole
Usiąść na deskach wozu dla zabawy
I na nim wrócić przez rozległe pole
Na łąkę grabi zębem rozdrapaną,
Po której polne koniki stadami
Mkną przed dzieciaków goniącą gromadą
W susach skaczących łapane rękami...
I nagle!... rzeka pluskiem buzująca
Prądem wygładza przybrzeżne kamienie,
A w żółtym piasku koryto drążąca
Zda się spijana przez sosen korzenie,
Co niczym wędki w nurt jej zarzucone,
Na wzór rybackiej sieci powiązane
Są niczym tarki do wody wstawione,
Ale przez praczki na śmierć zapomniane.
W ich splotach piskorz w dno się wyślizguje
Spod palców pociech w rzece się pławiących.
W ważek koronie nad taflą króluje
Topik w przybrzeżnych trawach koczujący...
I zapach grzybni w kruszącej się ściółce...
Szum falujących gałęzi igliwiem...
Cisza podobna w odgłosach kukułce...
Pajęczyn nici rozwieszonych siwe...
Otwieram oczy, mając lat pięćdziesiąt...
Osiedle domków zagląda w me okna.
Jeszcze nie zaczął się majowy miesiąc.
W szybach zaś stoi od kwiatów przemokła
Brzoza, co która warkocze zaplata
I drobnym listkiem na wietrze żongluje...
Wspomnieniem wracam w dzieciństwa me lata,
Którego radość bez trosk w sercu czuję,
Przeszłość więc siną dalą przybliżona
Chabrów przestworzem jęła mnie opływać
Jakoby nieba wstążka rozłożona,
Co mnie od ziemi zdała się odrywać
I lekko-błogim zmysłów rozmarzeniem
Cofnęła wszystkich zegarów wskazówki,
Więc w jednej chwili bezwiednym westchnieniem
Wnet zasypały mnie wspomnień pocztówki...
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz