Wy, którzy za nic macie ludzkie serce
I których dusze egoizm pożera,
W kieszeniach obcych trzymacie swe ręce
I których oko nieszczerze spoziera,
Którym wygoda staje się wartością,
Korzyści króla tym, co się należy,
Którzy niewiele macie coś z miłością
I którym tylko na sobie zależy,
I których usta plują zakłamaniem,
Pamięć wybiórcza ma gdzieś sprawiedliwość,
Którym nienawiść myli się z kochaniem
I wypaczeniem zdaje się uczciwość,
Którym modlitwy nie przynoszą trudu
Ani leżenie w kościele pod krzyżem,
Choć wnętrza wasze pełne gniją brudu,
Sumienie nawet nie zapłonie wstydem,
Ją zabiliście! – tę, co we mnie była,
Zapominała nierzadko o sobie,
Wierzyła, że się po to urodziła,
By szczęście innym dawać w każdej dobie…
Tę, co tęskniła i się poświęcała,
Zapominając o swych przywilejach,
Co sama siebie wszem wobec rozdała,
Idąc z oddaniem po ludzkich kolejach…
Tę, która była przy każdym człowieku,
Wyssana niemal ze wszelkiej wartości,
A która teraz w swym dojrzałym wieku
Szuka jak żebrak zgubionej godności.
Teraz wam drzazgą w oku jej świadomość,
Że ma przed sobą wiele do odkrycia.
Teraz was drażni jej zachłanna skłonność,
Która pobudza apetyt do życia.
Wy, co służyła wam wiernie przez lata,
Jej zazdrościcie, że wreszcie spostrzegła,
Iż nie jest niemą częścią tego świata
I że z podziemi na zewnątrz wybiegła?!
Złość się w was burzy, że gdy się ujrzała
Dostrzegła w sobie człowieka w potrzebie,
Którego więcej niźli zaniedbała
I, którym będąc, nic wszak o nim nie wie.
Oj, nie podoba się wam jej osoba,
Bo niezależną stała się kobietą,
Która uległą była jako młoda,
A dzisiaj całą sobą krzyczy: „Veto!”…
Tak późno w sobie tę siebie odkryłam
I przez to chyba mam czasu niewiele,
Abym poznała jak dużo straciłam,
Będąc wciąż młodą we więdnącym ciele.
Odkładam na bok fałszywe przyjaźnie,
Porzucam ludzi, co mnie nie szanują.
Idę przez życie zachłannie, odważnie
Z miłością do tych, co mi kibicują
I wdzięczna jestem, że z mrówczego tłumu
Zostali przy mnie ci, co szczerość cenią.
Dziś słucham serca, lecz również rozumu
I nie chcę ludzi, co niepokój sieją.
Już pogrzebałam tę, którą zabili…
Już zakończyłam czas ciężkiej żałoby.
Chociaż ma młodość zachodem się chyli,
Czuję nareszcie piękny smak osłody,
Więc proszę Ciebie Panie mój i Boże,
Abyś pozwolił pomnożyć talenty.
Tylko Twa łaska poczuć mi pomoże,
Że czas mój życia nie zastygł przeklęty.
Pozwól mi doznać rozkoszy spełnienia,
Bym, zasypiając, się nie przejmowała,
Że otrzymane wszelkie uzdolnienia
Jak jeden talent w ziemi zakopałam,
A tym, co kiedyś mną tylko gardzili,
Wlej w serca kroplę mojego cierpienia,
By się szacunku do ludzi uczyli
Bez względu na ich status pochodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz