Czy umiesz kochać, czy się przyzwyczajasz,
Żyjąc złudzeniem, że to miłość właśnie?
Czy się dla kogoś, czy dla siebie starasz?
Myślisz o sobie czy o kimś nim zaśniesz?
Czy umiesz tęsknić za kimś i dla niego,
Czy raczej tylko dla własnej korzyści?
Czy dbasz o szczęście kogoś ci bliskiego,
Czy chcesz wygody, co w nim ci się ziści?
Czy twoje usta chociaż raz wyznały
Pod spontanicznym, szczerym uczuć wpływem
I słowo „kocham” choć raz powiedziały,
A jeśli nawet… to czy choć prawdziwie?
Czy, stojąc w progu, wypatrujesz tego,
Co swoim brakiem pustkę w tobie czyni,
Czy może raczej pomimo wszystkiego
Brak ten do tęsknot twych się nie przyczyni
I nie zakłóci ci twej codzienności,
Wszystko zostawi jakby niezmienione?...
Gdy tak, to nie ma w twym sercu miłości,
Tylko relacje dobrze wyszkolone.
Miłość jest wtedy, gdy myśl niepokoi
W trosce o tego drugiego człowieka,
Kiedy twe serce ciągle w oknie stoi
I na powroty kochanego czeka,
Kiedy twe oczy widzą cień osoby,
Która tu była, której teraz nie ma,
Pamięć odtwarzać będzie dźwięk rozmowy
Jak powtarzany z czułością poemat,
Kiedy nie będziesz zasypiać swobodnie
Bez telefonu, aby głos usłyszeć,
Co bez którego czujesz się samotnie,
Cierpisz, wsłuchując się w bezduszną ciszę.
Jeśli natomiast czyjaś nieobecność
W niczym nie wadzi, w niczym nie przeszkadza,
A czas nie płynie jak bolesna wieczność
I cię z wygody ducha nie okrada,
To nie jest miłość, a przyzwyczajenie,
Którego stratę łatwo jest oswoić.
W miłości strata przynosi cierpienie,
W przyzwyczajeniu można ją ukoić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz