Dzień w dzień przechodzi delikatną nicią,
Którą wiatr może przerwać w każdej chwili.
Nikt człowiekowi nie może wszak przysiąc,
Że żyć wciąż będzie, choć słońce się chyli.
Że się obudzi jak poprzedniej doby,
Zrealizuje, co zepchnął na jutro,
Że prężny będzie, choć już nie tak młody,
Że czas ucieka, lecz całkiem na próżno.
Codziennie tkamy historię nas samych.
Nić czasu płynie, skręca w prawą stronę,
Wplata godziny oczek nabieranych,
Które łańcuszkiem rosną połączone.
Później półsłupkiem i słupkiem dziergamy
Wzór obowiązków, które dzień nam zsyła.
Nocą, niekiedy, wzór ten obrabiamy,
Aby wskazówka koło zatoczyła.
Tak pochłonięci tym szydełkowaniem
Rozpiętym niczym serwetka w gałęziach
Między wstawaniem oraz zasypianiem
Przy przyspieszonych uderzeniach serca
Nawet świadomość tę zaniedbujemy,
Żeśmy są wszyscy niczym pajęczyna –
Do codzienności się przywiązujemy,
A tu drobnostka nić życia rozcina –
Ptak, w locie który skrzydłami zahacza,
Ostrzami pióra sieć tę rozpruwając,
Lub wiatr w zadumie, który się przechadza,
Podmuchem westchnień nić w liściach trącając…
I tyle po nas, i tyle naszego –
Strzęp pajęczyny na trawie, paproci,
A na nim w tonie wspomnienia ciepłego
Kroplami rosy nostalgia się złoci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz