piątek, 22 grudnia 2023

CZAS PRZEDŚWIĄTECZNY

Niby nie było... a przecież się zdarzyło.

Wspomnienie pachnące żywicą igliwia

Salon w moim domu drzewkiem rozświetliło.

Barwami zachwyca, błyszczy i zadziwia...


Aż mnie owładnęła nostalgia głęboka,

Więc z kubkiem herbaty pod drzewkiem usiadłam.

Zeń przeszłość mi wpadła do ckliwego oka.

Z wielką przyjemnością w jej łaski się wkradłam


I z dziadkiem przez okno gwiazdy wypatrując,

Która nam pozwoli zasiąść do kolacji,

Słyszałam trzask ognia, ciepło jego czując

Bijące spod kuchni rozżarzonych kafli.


Niecierpliwość dziatwy z krzątaniem się zlała

Kobiet, co półmisy potraw szykowały.

Perłową poświatą okolica cała

Lśniła, bo ją zimy płatki przykrywały.


Stąd, kiedy ktoś wchodził do domu z podwórza,

Wpadał wiatr psotliwy, zimno w progu prósząc

Jakoby na zewnątrz wręcz szalała burza,

Zamiecią śniegową wyjąc, świszcząc, hucząc.


Miał więc człek wrażenie, przez szyby zerkając,

Że się z nieba gwiazdy na ziemię zsypują,

Na ocean bieli srebrem osiadając,

Diamentową łuną w ów bieli królują.


Mróz trzeszczał pod stopą niczym szkła opiłki

Rozgniatane butem i śladem stapiane.

Na oknach rzeźbione kwiaty ostrzem szpilki

Do framug koronką były doczepiane,


A nagie gałęzie w kołnierzach śniegowych

Sterczały bombkami ptaków oblepione.

W konarach plastrami słoniny zdobionych

Wisiały sikorki, gile weń zwabione...


Dziś za oknem zima w jesiennej oprawie,

Posmutniałe drzewa jak kondukt żałobnic.

Dziś sama się w kuchni w gospodynię bawię,

Na szybach się kładą kwiaty tylko z donic...


Milczenie zaś echo czymś że ogłuszyło,

Więc nie słychać dziatwy, co dokazywała.

Istnienie się cieniem mych bliskich rozmyło...

Wszystkich, co odeszli, będę wspominała...


Pusto, jakoś chłodno, bo tęsknota wpadła,

Obok mnie się pewnie z kawą rozsiadając.

Łyk mi żalu utkwił jak uściskiem gardła,

Kiedy zobaczyłam, przez ramię zerkając,


Czas mego dzieciństwa szczęściem okraszony,

Któremu się przyszło pożegnać z beztroską...

Obraz mej rodziny przy stole zamglony

Teraz już smakuje i słodko, i gorzko...


Wiele miejsc wszak pustych po tych pozostało,

Których śmierć zabrała kilka lat do tyłu.

Wielu się po świecie z grona rozjechało

I przepadło w zgiełku rożnych spraw też tylu...


Trzeba z wspomnień wracać do rzeczywistości.

Makowce pod lnianym okryciem już pachną.

Muszę przygotować zanim pójdę w gości

To, co ustalone było wszak niedawno.


Odkładam do zlewu chłodny, pusty kubek.

Cynamonem pachnie i piernikiem w kuchni.

Orzechy z łupiny do koszyka skubię.

Czekam aż się ciasto pod ściereczką spulchni


Oraz siłą rzeczy spoglądam na okno,

W którym stałby dziadek, gwiazdy wyczekując.

Od kropelek deszczu szyby smutne mokną,

"Dzwonki sań" w parapet mżawką wystukując.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz