Zdaje się, że w progu nieśmiała panna stoi.
Wygląda zza futryny, czekając na kogoś.
Trudno zgadnąć, czy wzdryga się wstydem, czy boi.
Widać w oczach, że obca jej nienawiść, wrogość;
Bliska sercu zaś skromność, głęboka nostalgia,
Która sunie w przestworzach pastelowym wzrokiem,
Mgłą zakwita jak w lesie płochliwa konwalia
I przemierza drożyny szeleszczącym krokiem.
Wystroiła się panna w czerwone korale
Dzikiej róży, jarzębin i krwistego głogu.
Zda się nawet, iż w stroju nosi się zuchwale
Jak niejedna buńczuczna niewiasta za młodu.
Płowe rzęsy jak frędzle zerwanych pajęczyn
Obklejone są łzami wilgotnego świtu.
Gołym okiem postrzegam, że ów pannę męczy
Melancholia pisana na kartkach zeszytu -
Taka żałość w źrenicach iskrzy przejmująca,
Zachwycona widokiem, który ją otacza,
I jednako za przeszłym ogromnie tęskniąca,
Że aż świat się wzruszeniem delikatnie zrasza.
Falbanami listowia szum za sobą ciągnie,
Który trenem otula traw słomianych kępy.
W strugach deszczu się bawi, z przyjemnością moknie,
Babim latem swą suknię rozkłada na strzępy,
Spacerując samotnie pośród wrzosowiska,
Zaczepiając koronką o jeżyn pazury,
Stojąc pod parasolem brzóz, co bielą błyska
Pod kłębami posępnej, szaroburej chmury.
Widzę… Czeka na progu nieśmiała wejść głębiej
Z kalendarza karteczką w blado sinej dłoni.
Mimo to lato gaśnie, całując jej ręce,
I odchodzi powoli z zadumą na skroni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz