Stary człowiek, co leży głową na poduszce,
Po suficie jak mucha błądząc smutnym wzrokiem,
Przypatruje się czasem oknu niczym furtce,
Którą uciekłby z łóżka przyspieszonym krokiem,
Ale trudno jest dźwignąć przygwożdżone ciało,
Bowiem członki od dawna mu się sprzeciwiają.
Zda się światu, że wolę ma starzec zuchwałą,
Bo go jeszcze strumienie czasu opływają.
Stary człowiek, więc skubie powietrze oddechem,
Choć większości ubytek ten się nie podoba.
Pożegnanie się z życiem byłoby dlań grzechem,
Bo z miłością się rozstać to jest rzecz niegodna.
W starej skórze wciąż gore duch wiecznej młodości,
Wspomnieniami zaś kwitnie w szronie śniąca głowa.
Wszystko tańczy w nim skocznie mimo kruchych kości.
Z ust się nie rwą do lotu uskrzydlone słowa.
Zda się zatem, że starzec ma wartość podpałki
Dla rozgrzania po sobie miejsca dla nowego,
Który gaśnie tak szybko jak płomień zapałki,
Dołączając do starca przez śmierć wypartego -
Tak się toczy więc koło początku i końca,
Uderzając z łoskotem o Ziemi orbitę
Wokół zwykłej nadziei, choć zda się, że Słońca,
Którym, błędnie się zdaje, życie jest spowite.
Dzięki bowiem nadziei, nie Słońcu, jest siła,
Która przetrwać pozwala to, co najtrudniejsze,
Nawet gdyby człowieka bezradność przybiła,
Wszystko mroczne potrafi w niej być najpiękniejsze.
Dzięki właśnie nadziei stary człowiek zipie,
Choć dryfuje bezradnie na tratwie choroby,
Ignorując pokorą czas, który się sypie
Choć cykanie zegara nie daje osłody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz