Chyba me wygasło poczucie humoru.
Coraz mniej mnie bawi i coraz mniej śmieszy
Jakby żyć mi przyszło na świecie z popiołu
Pośród niepotrzebnych, choć nowiutkich rzeczy.
Ludzie jak zapłony krążą po orbicie
Przyziemnych sprawunków, celów osobistych.
W przygnębieniu wielkim przemija im życie.
Zdaje się, że nie ma nikt intencji czystych.
Czas się strasznie kurczy na bycie człowiekiem,
Bo przepracowanie i zysk dominują,
Choć los nieustannie wymachuje czekiem,
Którego to sumy przed nosem falują
Wciąż niedoścignione i nieosiągalne
Jak wabik na charty w gonitwę wciągnięte,
Przez co wszystko wokół staje się banalne,
Dla ludzkiego szczęścia bezwzględnie przeklęte.
Stół stał się już miejscem lamentów, narzekań,
Czarnowidztwa, które z wniosków się wynurza.
W kątach pozamykanych na spusty mieszkań
Dusi się i dławi uczuć gniewnych burza.
Codzienność przechodzi z dłonią wyciągniętą,
Żebrząc o pięć minut postoju dla ducha.
Woła, krzyczy mową, lecz jakby przeklętą,
Bo bezdźwięczną, niemą dla głuchego ucha.
Patrząc na to więc, zewsząd co mnie otacza,
Odwracam się w przeszłość, która się oddala.
Cierpliwość wszelakie granice przekracza
A radość się we mnie bezwiednie wypala…
Tak bym chciała wskrzesić relacje stracone,
Szczere, niepodszyte interesownością
Przy stole, gdzie okruchy były dzielone
Oraz przyjmowane z ogromną wdzięcznością,
Gdzie się rozmawiało, lecz bez zakłamania,
Gdzie się żartowało z szacunkiem do ludzi,
Gdzie słowa się sączyły bez przeklinania
I z błogosławieństwem, co nadzieję budzi…
Tak pragnę wyłudzić chwile dla rodziny,
W której się wspierają wszyscy bez wahania,
W której wspólne płyną spokojnie godziny
Bez cywilizacyjnego tresowania,
W której jest czas na starość, czas na dzieciństwo,
W której miłość kwitnie znacznie odporniejsza
Na wszelakie z zewnątrz plugastwo i świństwo
Siłą niezłomnego, bo wiernego serca…
Tymczasem wciąż widzę twarze przygnębione,
Usta z językami sztywnymi od żalu,
Oczy bezsennością, płaczem wypalone
I pełne obłędu, i w szaleństwie szału.
Wysycha więc źródło uśmiechu, beztroski…
Pod pręgierzem klęczy powiązane ciało.
Nad nim krążą jak muchy straszne pogłoski,
Że wciąż jeszcze więcej będzie brakowało.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz