Cień nieba, co się na trawie pokłada
Jakby zmęczony tułaczką bezdomny,
Pod moje okna, czołgając się, skrada
Nieśmiały... albo z żalu nieprzytomny.
Za nim się ciągną szarości w pastelach
Jak płaszcz, co zwisa z ramion czarnym piórem.
Milczenie gości w gdzieś zgubionych trelach,
Przez co i echo zdaje się ponure.
Z tyłu jakoby w orszaku żałobnym
Słońce niepewnie swoje kroki stawia.
Blaskiem się tylko wydaje podobnym
Do łuny, która wstydliwość przejawia
I się wślizguje przez dziurkę od klucza,
Po czym się chowa lękiem przegoniona,
Że złotym światłem bezczelnie dokucza,
A przecież o nie nie była proszona,
Więc niby dzień się jeszcze nie rozwinął,
A się złudzenie uparte pojawia,
Iż ledwo wzeszły, żagle nagle zwinął
I wieczorowi swe miejsce zostawia.
Gdyby nie zegar, można mieć wrażenie,
Że się, w śnie będąc, dzień ów przegapiło.
Cień nieba tworzy trwożliwe pragnienie,
By szukać czasu, który się zgubiło,
Więc pod dachówką chmur skłębionych dymem,
Co tumanami granatu się ciągnie,
Człowiek znajduje do wspomnień przyczynę
Czując, że z deszczem zaraz w ziemię wsiąknie,
Łzami wzruszenia z wewnątrz wypływając
Nostalgią, która serce ogniem trawi...
A deszcz lawiną kropel opadając,
Sentymentami się człowieka bawi.
Budzi się we mnie wtedy dzika rozkosz,
Żeby zanurzyć się w zwierciadło wody,
By w wodospady się jej gęste poszło
Krokiem ufności, dziecięcej swobody,
Więc bez wahania!, a wręcz z ekscytacją,
Pod wpływem myśli niewypowiedzianej
Wchodzę w strumienie kropel lekką gracją,
Chłonąc wilgotność przestrzeni skąpanej
I świeżość liści, co w pąki sklejone
Niczym motyle w spękanych kokonach
Prostują skrzydła blaszek wychylone
A na gałązkach przypięte w pomponach...
Życie jest piękne - to nie tajemnica.
Całym bogactwem przeciwieństw tworzone
Wciąż zaskakuje i szczerze zachwyca,
Obumierając i z martwych wskrzeszone
Na powrót dając zachłanną nadzieję,
Że coś się kończy, aby lepszym było,
I że ku czemuś zawsze coś się dzieje
Inspirowane Stwórcy swego siłą.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz