czwartek, 11 kwietnia 2024

RADOŚĆ I ŻYCIE

Mnóstwo jest rzeczy, które to nie sposób

Odrzucić, bowiem rozsądek tak każe.

Wiele zależy od ludzkiego losu,

Co bez powodu wolną wolę karze,


Więc ta, choć temu wielce jest przeciwna,

Przyjmuje z żalem, co jej los serwuje,

Nie będąc nawet niczemu wszak winna,

Do taktu własnej niedoli tańcuje


I podświadomość karmi zniechęceniem,

Co w niej narasta, wrze oraz buzuje -

Trudno pogodzić się jest jej z marzeniem,

Które pod butem losu wegetuje.


Zatem w medialnej głosi propagandzie,

Że wpływ na życie to kwestia wyboru,

Że każdy człowiek swe szczęście odnajdzie,

Gdy doń się zbliża ścieżkami uporu.


Cel i pragnienie jako źródło mocy

Ponoć ma mnożyć stany satysfakcji,

A człek sukcesu wypłakuje oczy...

Czyżby nie było w tej metodzie racji?!


Jak to rozumieć, że na szczycie sławy

Wieniec laurowy liście triumfu gubi,

Że przytłaczają człeka proste sprawy

I że samego już w sobie nie lubi,


Chociaż podziwiać winien osiągnięcia,

Do których celu przez pragnienie dotarł.

Wielu z zazdrości od środka pęka,

Widząc, iż w życiu się o złoto otarł.


A on?... wciąż czuje pustkę i niedosyt

Jakby mu czegoś ciągle brakowało.

Szron już policzył przerzedzone włosy

I się ku ziemi pochyliło ciało,


A mimo lotów na wiosen przestrzeni,

Potwierdzających, że móc chcieć oznacza,

Doświadczył człowiek, iż niewiele zmienił,

Bo mając wszystko, wewnętrznie rozpacza.


Gdzież zatem szczęście teorią pisane,

Przez wolną wolę z dnia na dzień gonione

I we wskazówkach z góry obiecane?

Czyżby że było wręcz niedoścignione?!


Mroczny niepokój dręczy smutną duszę.

Myśli w popłochu przed czymś uciekają.

Człowiek sukcesu przeżywa katusze

A wpływy jego ulgi nie sprawiają.


Czymże więc szczęście, które dobrobytem

Nie okazało się choćby przez chwilę?

Cele zaś pragnień zwycięsko zdobyte

Strawiły tylko czas, nadzieję, siłę...


Nie ma wszak człowiek wpływu na człowieka

I na naturę oraz ciąg wydarzeń.

Cieszy się triumfem i na szczęście czeka

Z listą spełnionych, i zdobytych marzeń,


A wokół pustka, widok, co przygnębia,

Choć z lotu ptaka bywa oglądany,

Zimnego wiatru niezmierzona głębia,

Której to falą człek bywa smagany.


Hop! Hop! - powtarza po nim głuche echo...

Cisza świszczącym powietrzem się śmieje.

Wołanie błądzi samotnie daleko

I bezpowrotnie milczeniem w twarz wieje.


A szczęście... siedzi dawno utracone

Pod parasolem pierzastych obłoków.

Zostało bowiem błędnie dostrzeżone

Na linii prostej zbyt krótkiego wzroku.


Szczęście to nie! móc, chociażby się chciało,

A umieć cieszyć się tym, co los daje -

Wtedy, choćby się ciągle mało miało,

Radość (i w trudach) nigdy nie odstaje


A krok swój równa z zmęczonym człowiekiem

Jak księżyc, co go w drodze nie opuszcza.

Mądry zrozumie (niekoniecznie z wiekiem),

Iż sprawa szczęścia jest złożona, grubsza.


Szczęście jak gwiazda z Ziemi podziwiana,

Która zachwyca diamentowym blaskiem,

Która, gdy spadnie, już nie jest ta sama,

Bo wypalona, rozbija się z trzaskiem.


Chcąc być szczęśliwym, trzeba się pogodzić

Że się nie Stwórcą jest, ale stworzeniem.

I kroplą miodu można czas osłodzić,

Ciesząc się każdej sekundy westchnieniem.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz