Chcę wykrzyczeć swoje imię.
Niech roztrzaska się w przestrzeni,
Niechaj z wiatrem w górę płynie!...
Może wreszcie coś to zmieni.
Chcę rozszarpać zwoje sieci,
Które duszę oplatają.
Niechaj dusza w niebo leci,
Ciszy szepty ją żegnają.
Chcę wycisnąć łzami żale,
Które serce me zraniły,
Co zdeptały mnie zuchwale,
Spokój błogi zakłóciły.
Chcę rozłożyć swe ramiona,
Unieść w błękit twarz więdnącą.
Niechaj we mnie w bólach kona,
Co mnie czyni wciąż grzeszącą.
Chcę we włosy wpleść wiatr rześki
I wolności poczuć tchnienie,
I obłoków białe freski
Chcę dotykać słów natchnieniem.
Chcę zostawić to, co było,
Drzwi zatrzasnąć na trzy spusty.
Chcę, by wszystko się skończyło,
By uprzątnąć pokój pusty.
Chcę w dół skoczyć z wysokości
I nad kwiatów polnych okiem
Chcę w powietrze unieść kości,
By się cieszyć nowym rokiem.
Chcę zapomnieć, by rozpocząć
Wszystko w życiu od początku.
W samotności chcę odpocząć
Od głupoty i rozsądku.
Chcę me ciało w nieważkości
Razem z duszą rozprostować.
W życiu szukam wciąż miłości –
Tych, co zechcą mnie szanować.
Kręte ścieżki, twarde szlaki
Bezowocnie męczą nogi…
Wokół niemo, w górze ptaki,
A przede mną kawał drogi.
Może dam się połknąć cieniom,
By odetchnąć, we mgle zniknąć.
Nie chcę być podobna cierniom,
Co ból w serce mogą wcisnąć.
Chcę podobna być dmuchawcom,
Które podmuch rozprzestrzenia.
Na pożarcie dzikim wiatrom
Chcę się poddać bez wątpienia.
I… jak kiedyś mnie nie było,
Istnieć przecież już nie muszę.
Tak się wiele wydarzyło,
A przed siebie wciąż się włóczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz