poniedziałek, 21 września 2020

MEA CULPA

Wydawało się Zdzichowi,

Że ma dobre, złote serce,

I dlatego Zdzich się głowi,

Czemu nikt go kochać nie chce.

Chlebem, solą się podzieli

I ugości z serdecznością,

Lecz gdy tylko gniew go zdzieli,

Staje Zdzisiek w gardle kością

I wybucha pianą złości,

„-urwą” rzuci oraz „-ujem”,

Po lawinie tych przykrości

Zdzisiek ciągle nie pojmuje,

Czemu większość go unika

I szerokim mija kołem?!...

Ma nasz Zdzisiek dwa oblicza

I skłonności niewesołe

Do najbliższych poniżania,

Przeklinania ich w amoku,

Dobrych imion ich deptania.

Drwi, że łzy ktoś dusi w oku,

Bo w przypływie gniewnej złości

Tylko Zdzich ma przywileje,

Aby zadać cios przykrości

Komuś, kto jest łatwym celem,

A gdy z siebie już wyrzuci

Jad wściekłości niepotrzebny,

Gdy w kimś spokój złością skłóci,

Gdy już zada ból bezczelny,

Do codziennych spraw powraca,

Jakby nic się nie zdarzyło,

I choć w Zdziśku zła jest sprawca,

Żyje, jakby tak nie było.

Przykre skutki tej postawy

Niszczą życie towarzyskie.

Zdzich nie widzi tak tej sprawy

I na kogoś winy wszystkie

Zwala wielkim oburzeniem,

Nie znajdując w sobie skruchy.

Każdy z gorzkim przerażeniem

Tych oskarżeń łowi słuchy,

W których Zdzich obarcza innych

Za relacje czci niegodne

I w uporach swych dziecinnych

Myje ręce, co podobne

Do Piłata dłoni w wodzie.

Zdzich szczęśliwy w przekonaniu,

Bo sumienie go nie bodzie,

Wciąż się dziwi, gdy w rozstaniu

Porzucany bywa często

Przez znajomych poniżanych.

Zdzich do normy wraca prędko

Mimo słów lekko rzucanych.

Miejmy zatem wzgląd na Zdzicha

I panujmy nad ustami,

Bo gdy wokół wszystko zdycha,

Może... żeśmy winni sami?!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz