środa, 4 marca 2020

U JERZYKA


We Wąsoszu na Nowinach są Dekilatesy,
W których sypią się pieniążki jak z dziurawej kiesy.
O piętnastej się gromadzą chłopaki od Zdzicha.
Niejednemu się od rana dziś obficie kicha.
Obok sklepu są ruiny zaniedbanej szkoły,
W której okrzyk zda się słyszeć beztrosko wesoły.
Naprzeciwko sklepu mieszka starsza pani Wojna,
Choć tak ciężko się nazywa – kobieta spokojna,
A tuż obok dom Beaty i Gabrysi Gontek,
A za nimi wzdłuż ulicy domów równy rządek.
A po prawej tego sklepu stoi straż pożarna
W ochotników w różnym wieku obfita i szwarna.
W sklepie kiedyś pustką straszną regały świeciły;
Dziś bogato obstawione tracą swoje siły.
Kiedyś trzeba było czekać w kolejkach podłużnych
Na chleb jako szczodry grosik państwowej jałmużny.
Kiedyś można było wybrać ocet, albo mąkę,
Więc kobiety zakup taki chowały w podomkę.
Dzisiaj można oczopląsu dostać od różności,
Aby mądrze coś zakupić z tych rozmaitości.
Dzisiaj trudno jakąkolwiek decyzję ogłosić,
Kiedy trzeba ekspedientkę o cokolwiek prosić –
Tyle tego jest wszystkiego w tej małej przestrzeni,
Że biednemu człowiekowi aż się w oczach mieni.
Jedno tylko pozostało w tym miejscu bez zmiany –
To, że wszyscy się w tym miejscu ciągle spotykamy
I możemy tak, jak dawniej, pośmiać się, pogadać,
Pogawędzić, pożartować i poopowiadać,
Powspominać dawne czasy z lekkim rozrzewnieniem,
By do domu później wrócić z rześkim rozmarzeniem.
Sklep ten prosto się nazywa, bowiem: „U Jerzyka”.
Przyjdź!, by poznać ze wsi ludzi; nie żałuj grosika.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz