środa, 25 marca 2020

OMDLENIE


Patrzę na was stokrotki w płatkach śniegu lśniące
I jakiś obcy smutek wkrada się w me serce,
I gnębi mnie uczucie wręcz nieustające,
Jakbym to już zobaczyć was nie miała więcej…

I patrzę na was fuksje oprószone złotem,
Żonkile, co kielichy schylacie w pokorze,
I czuję, że tę radość odłożyć na potem
Trzeba, gdyż radość przez żal przebić się nie może.

Patrzę na was drzewa jak palce swe wbijacie
W nieboskłon, trzymając się kadłuba obłoków.
Za cóż to na ziemię tak srogo się gniewacie,
Że nie chcecie liści wypuścić ze swych pąków?

Patrzę na was prymulki jak na kleksy farby,
Która z pędzla na płótno zielone skapnęła
W różnorodnych odcieniach różnorodnej barwy
I łzą smutku na rzęsach traw błogo zasnęła.

Patrzę na polne mlecze i lekarskie mniszki,
Które to szumią wiatrem w dziwnej spokojności,
Jakby nutą bezdźwięczną graną do kołyski
W rytm matczynej, troskliwej bardzo wrażliwości.

Patrzę na splot konarów pozbawiony ptactwa.
Nie rozumiem tej ciszy, która się uwzięła
I milionem odnóży wszem wobec robactwa
Niczym lawa przestrzeni, czasu wypłynęła…

Czyżby jakaś złowróżbna siła się zdradziła?!,
Że świat cały się wstrzymał wręcz od oddychania?...
Ziemia nagle w obrocie zamarła, stanęła.
Los na nogach omdlały jak chory się słania.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz