sobota, 11 stycznia 2020

O, JAKŻE!...


O, jakże mi błogo i jakże przyjemnie!
Zda się, że jestem piórkiem na puchu wiatru.
Nurt jego na dłoniach niesie mnie misternie
I ponad pętlami zawirowań czasu.

Jego szum i szelest niczym pluski wody
Wkradają się do ucha rozkosznym szeptem.
Opuszkami palców jakby dla urody
Dotyka mej twarzy, zapewniając: „Jestem…”

Unoszę się nad ziemią coraz to wyżej.
Nagie ciało obłoki w jedwabiu tulą.
Nie zmienię swego lotu, nie zejdę niżej.
Planeta pode mną przestaje być kulą,

A jedynie punkcikiem, okruchem wśród gwiazd,
Którego nikt zmysłem nawet nie dostrzeże.
Przestał mieć znaczenie i zatrzymał się czas,
Więc mi nic już nigdy więcej nie zabierze.

O, jakże mi błogo i jakże przyjemnie!
Na wskroś mnie przenika przestrzeni muzyka.
Płynę jak uśpiona, mimo to bezsennie.
Pochłania mnie Niebo – świat pode mną znika.

U stóp tylko wiszą strzępy grawitacji
Niczym nitki trawy muśniętej z murawy.
Lecę w górę jakby na skrzydłach fantazji,
Że nie wrócę?!,… nie mam już takiej obawy.

Powoli me ciało niczym pąk na drzewie
Pęka, się rozchyla drobnymi łuskami,
A dusza w wiosennym, owocnym powiewie
Zdaje się rozkwitać kwiatu opłatkami…

Coraz częściej bywam tutaj nieobecną.
Choć mnie wszyscy widzą, nikt mnie nie poznaje.
W powiciu spacerów bywam niedostępną –
Marzę… i bez żalu z światem się rozstaję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz