wtorek, 4 czerwca 2019

OFIAROWANIE


O tej świeżości mojej duszy marzę,
Która się sieje tuż przed wschodem słońca,
Unosząc hostię złota nad ołtarze
W powolnym rytmie jak roślina pnąca.

O tej świeżości mojej duszy marzę,
Która jest w stanie ukołysać zmysły –
Tej, co skąpana w mgły zroszonej parze
Lśni orzeźwieniem jak kryształ przejrzysty.

Gdy staję w oknie o uśpionej porze
Przed jakimkolwiek przebudzeniem życia,
Widzę ciemności bezgraniczne morze,
Za którym tli się nadzieja spowita

Niczym kościelny, co rozpala świece
Purpurą ognia kreślące próg świata.
Drzewa błagalnie rozkładają ręce.
Wiatr na ich dłoniach różańce przeplata.

Wtem na horyzont świt wstępuje blady
W ornacie wschodu ucałować ziemię.
Noc na kolanach bez zbędnej parady
Pochyla głowę kładąc w hołdzie cienie,

I chórem ptaków rozbrzmiewa Hosanna!,
Trawy się ścielą oddając cześć Stwórcy,
Światłość się mieni niczym z nieba manna,
Zapowiadając czas aktywnie twórczy

I w tym momencie cudem uroczystym
Zdają się kroplą spijane minuty…
Wiatr chlebem pachnie, jak i winem krwistym.
Świat się zanurza w tonie niemej nuty…

Lecz o zachodzie wznowi swe milczenie,
By w pokorności przed nadejściem nocy
Złożyć za wszystko szczere dziękczynienie…
Tymczasem w zgiełku się codzienność sączy;

A mnie się marzy wciąż świeżość mej duszy,
Co łzą oczyszcza oko przemęczone.
Niejedno jeszcze ją wzruszeniem skruszy
Zanim me życie będzie zakończone.

Niech pozostanie świeża w orzeźwieniu
Jak to poranne, powolne wstawanie
I niechaj zawsze w pobożnym milczeniu
Traktuje siebie jak ofiarowanie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz