Otwieram drzwi
na oścież balkonowych okien.
Wiatr żaglami
firanek wpływa mi do domu.
Śpiewy ptaków
się sączą życiodajnym sokiem,
Wchodząc w
gości zuchwale, chociaż po kryjomu.
Siedzę z kawą
w fotelu i zamykam oczy,
Rozpływając
się zmysłem w każdej nucie śpiewu.
Cisza błoga
wokół mnie bezszelestnie kroczy,
Głaszcząc
trawy za oknem szumem swego trenu
I strącając z
nich krople kryształowej rosy,
Która niczym
klawisze drżących fortepianów,
Zda się
dźwiękiem wplątywać w me zwichrzone włosy,
Budząc w duszy
bezsennej partytury stanów,
Więc się zrywa
pragnienie rozmarzenia we mnie
I na linii
gałęzi z pięciokrotnym splotem
Zaznacza
pamięcią nuty ptactwa bezczelnie,
Jakby je
zagrać chciało w filharmonii potem.
Wtem się
cienie rozmyły niczym przestraszone.
Ciemnozłotym
się światłem rozciągnęła jasność…
Ptaki nagle
zamilkły jakoby zalęknione,
Jakby słońce
przejęło cały świat na własność.
Wtem na trawie
się kruki w jutrzni rozmodliły,
Habitami piór
czarnych błyszcząc tajemniczo…
Nagle!, z naw
się zerwały i pod niebo wzbiły,
I… się echo
zjawiło w skupieniu dziewiczo.
Kto nadchodzi,
że nagle przestrzeń się stłumiła,
Pokurczyła w
pokorze, w skromnej nieśmiałości,
Że w ramionach
się własnych zamknęła, skuliła
Jak kochanka
zraniona zdradą swej miłości?!
Kto się
zbliża, że nagle światłość gdzieś zniknęła,
Smutną brwią
się zmarszczyło nieboskłonu czoło?!
Skąd się nagle
ta cisza w bezczelności wzięła,
Że się stało
ponuro, choć było wesoło?!
Stoję w oknie
i wzrokiem przesiewam obrazy,
Jakbym złota
szukała nad brzegiem strumienia.
Jestem w duchu
szczęśliwa, nie czuję urazy,
Chociaż wokół
przedziwnie świat szybko się zmienia.
Dzień kolejny
zaczynam ze słodyczą serca.
Kubek pusty
odkładam i wersy spisuję
W przekonaniu,
że wcale nie byłam w nich pierwsza,
Ale one, a ja
się… w wersach odnajduję,
Rozpoznając w nich
oczy, usta, szkice zmarszczek,
Przyglądając się
sobie jakoby w zwierciadle.
Dusza moja przemawia
szelestami kartek,
Odlatuje jak kruki
– w każdym słowie.., nagle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz