środa, 1 sierpnia 2018

ZA MOIM OKNEM...

Za moim oknem zmieniają się drzewa
W kreacjach sukien falbaniastych liści.
Już ptak w nich żaden nie kwili, nie śpiewa,
A wiatr w zadumie komponuje pieśni
Nad klawiaturą sennie pochylony
I w rozmarzeniu jakby nieobecny
Niczym kochanek przez miłość wzgardzony…
W szelestach, szumach jedynie bezpieczny.

Za moim oknem świt wronim lamentem
Jak tonem dzwonu zda się ogłoszonym,
A cisza w dłoniach jakby nuty święte
Niesie te dźwięki smutkiem obmodlonym
I spaceruje wokół bezszelestnym krokiem,
Jedwabiem trenu pochylając trawy,
Błądząc dokoła tęsknym, łzawym okiem
W cieniu codziennej wrzawy i zabawy.

Za moim oknem odpływ świat odsłania,
Falą zbierając naręcza kwieciste.
Obnaża ziemię w upierzeniu siana,
Alabastrowe jej skronie bezkrwiste
Zdobione srebrną nicią płowych włosów,
Rozczesywanych na źdźbłach i gałęziach
I… tę wyblakłość szklistych, smutnych oczu,
W których wciąż widać blask młodego piękna.

Za moim oknem wszystko już przemija
I w inną porę roku się przemienia
Żywotem będąc jednego motyla,
W jednej sekundzie krótkiego westchnienia…
A wszelkie zmiany wręcz niepostrzeżenie,
Płynnością wdzięczną niemalże bezruchu
Dzieją się, budząc w człowieku uśpienie,
Kołysząc czujność w lekkości i puchu…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz