wtorek, 28 sierpnia 2018

W TYM MOMENCIE


Pootwieram na oścież okna i drzwi wszelkie.
Wiatr zaproszę, by z kątów zmiótł kurz i zmęczenie,
I w wazonach zatopię łąk bukiety wielkie.
Porozpinam w przestrzeni zmysłów rozmarzenie.

Szyby przetrę spojrzeniem na wskroś przenikliwym,
Zatrzymując w źrenicach obraz za mym oknem.
Na tarasie wraz z echem przesadnie płochliwym
Rozrysuję dokoła to, co dotknę wzrokiem.

Nic się przecież nie liczy jak to, co jest teraz.
Nic wszak istnieć nie może poza tym, co obok.
Wokół piękno niezwykłe tak się rozpościera,
Że niezdolne opisać jest to piękno słowo.

Siedzę sama w skupieniu zapomnianej ciszy.
Okiem mej zachłanności przekraczam horyzont
I jak zarys pożółkłej i zniszczonej kliszy
Trwam niezłomnie, niesiona przez przyszłości mej prąd.

Dom przenika wiatr chłodny, świeżości westchnienie.
Na tarasie zastygam teraz we wspomnieniu.
Moją duszę przenika słodkie rozmodlenie,
No a ja się przyglądam wszelkiemu istnieniu.

Jakaż piękna ta chwila teraz, tu, w momencie,
W którym sama się w sobie bezwstydnie zatracam.
Jednego tylko pragnę uparcie, zawzięcie –
Chociaż gasnę, odchodzę, to wciąż tu powracam

I powracać chcę zawsze chociażby na chwilkę,
Kocham bowiem najmniejszy okruch tego świata,
W którym jestem mizernym i banalnym pyłkiem –
Pyłkiem tylko widocznym w rozproszeniu światła.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz