Nieuchwytny
jest czas, który biegnie na oślep,
Wpada rzadko w
gościnę na łyczek herbaty,
Zostawiając na
blacie chwile szczerze słodkie
Niczym skąpej
wdzięczności talary zapłaty,
Poczym w
pędzie wypada!, przeskakując progi,
Jakby wiecznie
spóźniony i niepunktualny.
Niosą go dwóch
wskazówek rozhasane nogi,
Wystukując wytrwale
rytm stóp nieustanny…
Gdzieś w oddali
się mieni srebrnopłowym włosem,
Rozczesanym przejrzyście,
poprószonym rosą.
Echo go anonsuje
przytłumionym głosem,
Więc po dźwiękach
wiadomo, że wędruje boso.
Zapach liści już
zdradza, że przeszedł tym szlakiem,
Nieuchwytny, ulotny
jak duch, jak zamglenie.
Ślady jego na ścieżce
niczym sypkim makiem
Odmierzają w sekundach
jego oddalenie.
Już zachodzi powoli
pod powieką nocy,
A od wschodu widoczny
jest na horyzoncie.
Zaślepione pogonią
przemęczone oczy
Rozsypują swych
spojrzeń niezliczone krocie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz