wtorek, 28 sierpnia 2018

BUDZĄCY SIĘ WRZESIEŃ


Sierpień jeszcze nie zasnął, a wrzesień się budzi.
W runie lasu wyciąga wrzosowe gałęzie.
Wilgotnością poranków ogień słońca studzi.
Babim latem oplata wszystko, jak i wszędzie.

Cisza w szarej sukience snuje się w ścieżynach,
Kapeluszem kolorów zahaczając drzewa,
Mglistym trenem się ciągnie za nią peleryna…
Ona rosą przeplata paciorki pacierza

I w skupieniu modlitwy sennie spaceruje,
Zaklinając w milczeniu wszelką radość ptactwa.
W sercu ciągły niepokój i wzruszenie czuje,
Bo w pastelach się zdaje uciekać od światła.

A, wiatr za nią podąża w szelestach i szumie
Jak kochanek, któremu uciekła kochanka.
Odcisk stóp jej z miłością serdeczną całuje,
Niosąc w dłoniach jeżyny glinianego dzbanka

Na osłodę smutków i goryczy tęsknoty.
Idzie za nią cierpliwie niczym cień wierności,
Wypłakując rzęsiście rozkochane oczy,
Czerpiąc szczęście z jej wonnej, kruchej obecności.

Nie wiadomo, czy kiedyś się wreszcie odważy
Podejść do niej, by chwycić ją mocno w ramiona?...
Zawstydzenie się zdaje stać przed nim na straży,
Więc się żalem rozlewa miłość niespełniona.

Jeszcze sierpień nie zasnął, a budzi się wrzesień.
Zda się bacznie przyglądać tej lotnej miłości.
Echem zarys historii tej miłości niesie,
Więdnąc nieodwracalnie w przekleństwie zazdrości.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz