niedziela, 20 maja 2018

POD DRZEWEM


Wierzbo nad kim lub nad czym lamentujesz, płaczesz
Zawieszona nad lustrem własnego odbicia?
Czy kiedykolwiek w tobie stan szczęścia zobaczę?
Cóż masz takiego w sobie wierzbo do ukrycia?

Pod woalem gałęzi opuszczasz powieki
I stoisz w szeleście niczym w pieśni żałobnej,
Jak pani w czerni, której ktoś zasnął na wieki,
W dostojności do ciebie niezwykle podobnej.

Wierzbo moja o długich warkoczach zieleni,
Co zanurzone w smutku szklanego zwierciadła
Topią liście jak łzy wiszące na rzęsach cieni,
Niejedno pewnie serce żeś swym wdziękiem skradła.

Wtul mnie w swe ramiona i pozwól się zapomnieć,
Oderwać się od świata szarości przyziemnej,
Splącz me ciało i duszę, konarami wchłoń mnie,
Niech niosą mnie w nieznane me myśli bezsenne,

A pod parasolem twym jakby pod żaglami
Niech mnie kusi fala wzruszeń i roztargnienia…
Kołysz mnie i zaklinaj szelestu słowami.
W twoim szumie, w objęciach twych szukam schronienia.

Wierzbo moja, wrażliwa patronko miłości,
Ty rozumiesz stan ducha, co pod tobą płacze.
Okażże mi słodycze matczynej czułości!...
Serce moje strudzone do ciebie kołacze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz