Dotykałeś tych oczu, co wpatrzone w
ciebie,
Zdały się sądzić twą duszę tylko po
pozorach,
A ty w drodze o rosie i
sczerstwiałym chlebie
Błąkałeś się po świecie w różnych
życia porach.
Dotykałeś tych dłoni, które w
powitaniu
Chłodem obojętności granice
znaczyły,
Wbrew twojej nadziei i oczekiwaniu
Dystans w kilometrach odległych
mierzyły.
Dotykałeś ust niemych myślą
zeszpeconych,
Które się szeptem rwały do lotu jak
ptaki,
I po tych ścieżkach smutnych, żalem
utrudzonych
Zdałoby się, że człowiek wszędzie
jest jednaki,
Lecz wśród wielu twych spotkań z
ułomną naturą,
Co ma serce kapryśne i
nieokiełznane,
Co się wydawać może gorzką i
ponurą,
Znaleźć można osoby szczerze
rozkochane
W apetycie na życie, we wszelkim
stworzeniu,
W czasie, który jest często w hojności
swej próżny –
Dzięki takim osobom, choćby w przygnębieniu,
Każdy dzień, nawet szary, uznasz za
dzień słuszny.
Warto zawsze iść dalej, gdy cię tutaj
nie chcą,
Strzepnąć proch z nędznych butów i ruszyć
przed siebie,
Wierzyć, że się ta chwila kiedyś stanie
lepszą,
Bo są gdzieś dobrzy ludzie pod bezkresnym niebem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz