wtorek, 1 sierpnia 2023

JAK SŁOŃCE NA WSCHODZIE

Odkleiwszy ciało od łóżka, jestem inna...

Zostawiłam mnie wczorajszą na prześcieradle.

Zatem dzisiejsza wersja mnie nieco dziecinna

Usiadła w piżamie na zegara wahadle


I... machając nogami jakoby nad rzeką,

W dół spogląda pod stopy przestrzeń obserwując...

Dzień, co zasnął sześć godzin temu, jest daleko.

Zniknął niespodziewanie, nic nie zapisując,


Przez co miałam wrażenie, że coś gdzieś zgubiłam.

Popatrzyłam na tamtą, co w łóżku leżała.

Jej zostawię ten problem, by go rozkminiła.

Ja tymczasem się będę na spacer zbierała.


Ciemność w okna zagląda, zgasiwszy latarnie,

W kapeluszu chmur czarnych posępnością strasząc.

Twarz do szyby przytula i się do mnie garnie,

Niczym kot pod nogami się kręcąc i łasząc.


Wyszłam z domu radośnie oraz bez wahania.

Ciemność dłoń mi pod ramię wsunęła jak dama.

Ślepą będąc, się w krokach dość niezdarnie słania,

Ale idzie wraz ze mną, bo nie chce być sama.


Kroczę zatem w milczeniu i patrzę na boki,

Na uśpiony świat, który piękniejszym się zdaje,

Który ufnie roztacza przede mną widoki

Ukrywane przed okiem, gdy mu dzień w kość daje.


Wokół... cisza i spokój mlekiem, miodem płyną...

Spod stóp kosów się krople skocznie rozpryskują

I wpadają w zarośla oraz w czerni giną

A nieśmiałym kwileniem echo podskubują


Jakby było za wcześnie na głośne wibracje,

Jakby moja obecność troszkę je peszyła.

Wiatr jedynie cichutko gwiżdże nut wariacje,

Więc się owa melodia w gałęziach zaszyła.


Wtem wzruszyło się niebo, łzy roniąc dość dżdżyście.

Zabłysnęły latarnie ciekawe: kto płacze?!

Mżawka nagle w przestrzeni zalśniła przejrzyście,

A ja idąc przed siebie, rześkością się raczę.


Niebo dłońmi mokrymi me włosy wygładza,

Opuszkami me oczy i usta dotyka.

Deszcz gęstnieje przewrotnie, co mi nie przeszkadza.

Niech mnie poi, nasącza i na wskroś przenika.


Idę wolniej skąpana do suchej niteczki.

Strumieniami obmywam myśli przemęczone.

Chłód mą skórę opływa na wzór koroneczki

Jakby ciało bezwstydnie było odsłonione.


Woda oczy zalewa i do ust mi wpływa.

Palce dłoni spragnione rozciągam szeroko.

Fala przez nie nurtami energii przepływa,

Więc się wzbijam, wiosłując, jak orzeł wysoko.


Z wszech stron niesie mnie głębia ulewy rosnącej,

Czyniąc ze mnie naczynie pełniutkie po brzegi.

Stan świeżości nadzieją mnie uskrzydlającej

Wtapia ciało me w kropel rzęsiste szeregi.


Tracę zatem świadomość tego gdzie, czym jestem:

Czy człowiekiem, co w deszczu chętnie spaceruje,

Czy też może ów z góry spadającym deszczem,

Który... na mnie spływając, z sobą absorbuje?!


Wracam wolno do domu, wcale się nie spiesząc.

Wchodzę cała skroplona niczym wodna para.

Ściągam mokre ubrania, nagością się ciesząc

I cofając nastrojem wskazówki zegara,


Po czym staję przy łóżku pustym, opuszczonym.

Ja wczorajsza zniknęłam, na zawsze odeszłam.

Odsunęłam szarpnięciem z mych okien zasłony

I jak słońce na wschodzie, tako i ja wzeszłam.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz