czwartek, 31 sierpnia 2023

PRZEBUDZENIE

Nieustannie uciekam, azylu szukając,

Od zepsucia, co trawi cały świat powoli,

I grzęznę w bezradności, sprawę sobie zdając,

Że świat ów jest zniszczony, dlatego wbrew woli


Nie może mi schronienia użyczyć przed sobą,

Bo gdzie bym nie dotarła, tam, cierpiąc, umiera

Podobny w zbezczeszczeniu rozgrzebanym grobom,

W których zgnilizna ludzka swe łono otwiera


I płodzi zatracenie oraz śmiercią cuchnie,

Trzymając w dłoniach szczątki poczętych pokoleń.

Padlina owych grobów w słodkim skwarze puchnie.

Ocieka lepkim śluzem wystająca goleń.


Układy, układziki oraz powiązania!

Pęcznieją od korzyści wypchane kieszenie.

W łańcuchach niewolniczych na nogach się słania

Jakby mu przy kolanach ciążyły kamienie


Ten! z góry skazany na trud i upodlenie,

Któremu się wyznacza zbyt ciasne granice

I stawia niedorzeczne, złośliwe życzenie,

By pływał, mając w pasie przypiętą kotwicę.


Takiego się traktuje gorzej niźli zwierzę.

Przy budzie na kolczatce trzyma w szczerym polu

I kijami obkłada niby w słusznej wierze,

By poczuł ciężar życia jakoby mozołu.


W ten sposób się w nim budzi i gniew, i agresję,

Człowieka na człowieka szczuje się jak w ringu,

Rozpala się w nim rozpacz i wznieca depresję,

Zmuszając do bestialstwa w kłamliwym dopingu,


Co rodzi w ludziach zazdrość, zawiść oraz mściwość,

Zmuszając ich bezdusznie do rywalizacji.

O środowisko wstrętnie przesadna troskliwość

Stała się zaś narzędziem, lecz manipulacji


Potęgującej lęki poprzez zastraszenie,

Ograniczenia, które są kompletną bzdurą.

By powstrzymać klimatu wrogie ocieplenie,

Tworzy się rzeczywistość złowieszczo ponurą.


Z czujnikiem - i to wkrótce - każdy będzie chodził

W odbycie, by tryb życia zniewolić kontrolą.

Człek prosty, zaszczuwany więc zacznie się głodzić,

Wpływowy zaś kierować się będzie swawolą.


Jak przerwać tę truciznę w umysł wstrzykiwaną,

Która paraliżuje w człowieku myślenie?!

Czy świat jest już skazany całkiem na przegraną?

Rozszerza się problemu wciąż lekceważenie.


Uciekam więc od tego, co z wszech stron osacza,

Co zabija w człowieku jego podmiotowość,

Co numerem jak w Auschwitz nas liczy, oznacza

I w komorze zakłamań na proch spala wolność;


Więc uciekam w spacery o przedwczesnej porze,

Aby poczuć dziewiczość pierwotnej natury,

Co spod ręki człowieka się wyrwać nie może

Zalewana betonem, grodzona przez mury,


I uciekam od ludzi, którzy się poddali,

Którzy żyją wyłącznie dla własnych korzyści,

Którzy by nawet gówno z wdzięcznością łykali,

Wierząc, że sen o szczęściu w ten sposób się ziści;


I uciekam w milczenie ust znudzonych mową

Do słów w piśmie wrzeszczących w niebo o ratunek.

Póki żyję w logice z wciąż myślącą głową,

Będę sama wybierać i czas, i kierunek,


Choćbym miała samotność przygarnąć na zawsze.

Jestem przecież człowiekiem, nie tuszą na sprzedaż!

Moja godność się w palcach Judasza nie zatrze.

Czy i ty się na haku powiesić też nie dasz?


Przebudzenie jak wiosna potrzebna jest światu,

Który staje się tylko programem, maszyną,

W którym brat staje przeciw rodzonemu bratu,

W którym złego głupota jest ludzka przyczyną.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz