Sosno, co nad stawem leżysz pochylona
Z koroną igliwia wrastającą w ziemię,
Ważkami w turkusie będąc otoczona,
Przecinasz ścieżynę, którą głaszczą cienie,
I czubkiem się zdajesz spijać wodę senną
Jakbyś całe lata w pragnieniu cierpiała.
Czy ciebie ktoś mija? - jest ci wszystko jedno,
Bylebyś u źródła na zawsze została.
Na pniu twym przysiądzie ptak drogą znużony,
Bowiem gałąź twoja czule go osłania.
Krokiem mym spaceru niechcący spłoszony
Piersią swą mizerną cię, sosno, zasłania,
I trzepotem skrzydeł, piór stroszeniem strzeże
Jakby chciał odpędzić intruza od ciebie.
Widać gołym okiem, że cię kocha szczerze.
Obstaje za tobą odważnie w potrzebie,
A ty ze spokojem, niczym nieprzejęta
Do zwierciadła stawu pełzniesz pochylona.
Przy brzegu zbiornika garbato wygięta
Wyglądasz jak drzewo, co z pragnienia kona,
I pośród tych sosen, co strzeliście rosną,
Wydajesz się z lasu być przez nie wygnaną.
Zdradźże mi, kochana: co nie tak ci poszło?
Żal patrzeć na ciebie jakoby niechcianą
I pokutującą na z mchu wyścieleniu,
Który swą wilgocią twój zapach podsyca,
Leżącą pokornie przy stawie w milczeniu,
Gdy w koronę wrasta twą bujna turzyca.
Tak i ja na pęku korzeni się chwiejąc,
Pień na pół rozdarty mam ciała i duszy.
Ludzie mnie zazwyczaj też nie rozumieją.
Często bywam sama jak ty w leśnej głuszy.
Stąd na ciebie patrzę, sosno pochylona,
Z ogromnym wzruszeniem, jak również z zachwytem.
Choć przez inne sosny zdajesz się wzgardzona,
Widzę w tobie drzewo iście znamienite,
Bo mimo ciężaru, który na pniu dźwigasz,
Będąc do podłoża pod nim przygarbioną,
Siłą cierpliwości, uporu zadziwiasz,
Królując w traw chaszczach koroną zieloną,
I się gruntu trzymasz palcami korzeni
Wbitymi w piach sypki, co tobie nie sprzyja.
Igliwie żywicą świeżo się zieleni
Aż się odeń chyli twa niezłomna szyja.
Staję zatem obok i ciebie podziwiam
Za trud, którym płacisz, by życie zatrzymać.
Nie wiem, czy podobnie jako ty zadziwiam,
Lecz pragnę się ciebie wzrokiem moim trzymać,
By obrazem, którym jesteś w mej pamięci,
Rozpalać nadzieję wbrew wszystkim, wszystkiemu.
Może i mi, sosno, wreszcie się poszczęści,
By kwitnąć na przekór losowi wrogiemu.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz