Piękną wiosnę mamy tegorocznej zimy.
Słońce wszak przetarło śnieżnobiałe szlaki,
Dzięki czemu w świetle złotym się pławimy,
Które ożywiło rozśpiewane ptaki.
Jasne, promieniste niebo się rozpięło
Nad obmytą deszczem ziemią w półletargu,
Wiatrem ciepłych prądów powietrze natchnęło,
Więc szeleści, szepce jak wrzawa na targu,
Pomiędzy którego stragany się wplata,
Prześlizguje, wije sprytnymi dźwiękami
Jakby zapowiedzią już bliskiego lata,
Choć kalendarz zimę głosi karteczkami.
Rok się przecież kończy za trzy dni zaledwie.
Czyżby na sylwestra z wiosną chciał się bawić?
Okna wystrojone w choinkowym świetle
Nie dają się słońcu paletą barw strawić
I tym to sposobem człowiek jest świadomy
Z jaką porą roku ma dzisiaj przyjemność,
Chociaż przez pogodę za nos jest wodzony
W słońca grudniowego zimową bezsenność.
Wszystko się zmieszało, zmieliło dziwacznie.
Cztery pory roku się zredukowały.
Jaka z nich się jutro o poranku zacznie?
Zmysły orientacji całkiem sfiksowały.
Jeszcze nie opadły świąteczne emocje,
Jeszcze rozmarzenie sielsko się unosi,
A już się przed styczniem czas pokłonił wiośnie
I przed Nowym Rokiem narodziny głosi
Czegoś, co się nadal w drzwiach nie pojawiło
A co wyczuwalne się fizycznie zdaje.
Czy się coś odgórnie w przyrodzie zmieniło,
Że od kalendarza pogodą odstaje?
A może... to dusza w ciele dziecinnieje
I od jej uśmiechu świat radością płonie,
Od beztroski w szczęściu cały promienieje,
Kiedy splendor serca z zachłannością chłonie.
Może to młodości zew nieustraszony
W przestrzeń się wyrywa aurą gorejącą,
Przez co świat zimowy jesienią skropiony
Zda się wiosną, w której tkwi lata gorąco.
Odnaleźć nie sposób swego położenia.
Świadomość inaczej oblicza dni roku.
Natura natomiast się odmiennie zmienia
Czemu człowiek nigdy nie dorówna kroku.
Wiosna zimą będąc albo zima wiosną
Jesienią u schyłku razi prosto w oczy.
Chyba nas to wszystko wokoło przerosło.
Niczym nas już raczej nigdy nie zaskoczy.