Ciernie relacji oplatają nogi,
Kolcem zakłamań przebijają skórę.
Stopa wyciska krok, ale ubogi,
Wchodząc z uporem, choć z trudem pod górę,
Więc niczym Syzyf wtaczam przeznaczenie,
Które mnie ciągnie ze szczytu w podnóże.
Łzy czasem gaszą spierzchłych ust pragnienie,
Co straszą płatkiem jak uschnięte róże.
Z pięty wyrasta ból niczym kotwica,
Która rozkrusza pazurem kamienie.
Widok na razie niczym nie zachwyca,
Bo oczy widzą suchą tylko ziemię
I jak Achilles strzałą ugodzony
Padam wrogością czyjąś dosięgnięta,
Lecz duch z porażką wciąż niepogodzony
Dla świadomości jest niczym zachęta,
Dlatego idę mimo poranienia,
Choć śmierć za kostkę trzyma mnie swą dłonią.
Idę zawzięcie oraz bez wytchnienia,
Gdyż godzin jęki żałobne mnie gonią.
Trzymam w ramionach, zda się, przyjaciela,
Lecz on z mej piersi serce wydłubuje,
Które odrasta i w rozum się wciela,
Bo tak jak kiedyś już nie reaguje
I naiwnością oraz zaufaniem
Nie szasta niczym ziarnem dla gołębi,
Prometeusza cierpiącym konaniem
Sięga po miłość, lecz dojrzalszej głębi.
Próbuję wzbić się ponad tę przeciętność,
Bo z ramion skrzydła żaglem wyrastają,
Pióra, co czesze natchniona namiętność,
Wiatr przychylności zachłannie chwytają
I niczym Ikar wzbijam się pod niebo,
I za Dedalem błądzę z tą nadzieją,
Że w tym sukcesie życia mego sedno,
Więc szare sprawy bledną, matowieją,
Lecz los me lotki z pokryw wydłubuje,
Szyderstwem wróży wzlot albo upadek,
A ja na prądach powietrza szybuję,
Trzymając w dłoniach duszy mojej skrawek
I nagle chodzę po ziemi w rozpaczy,
Tęskniąc za zewem swego przeznaczenia,
I nie poznaję, co to wszystko znaczy,
Że tak boleśnie wszystko w proch się zmienia,
Więc jak Demeter cierpiąca z miłości.
Duszę przez oczy smutne wypłakuję.
Głupi, kto czegoś w życiu mi zazdrości -
Przecież ja, cierpiąc, ciągle wegetuję.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz