środa, 1 grudnia 2021

WSPÓŁPRACA SIĘ OPŁACA

Wielkanocny Zając zgubił się, pobłądził,

Bo wyruszył w podróż i nawet nie sądził,

Że z wiosny przeskoczy w zimę pełną chłodu,

Że mu przyjdzie cierpieć i z mrozu, i z głodu.

Szukał więc schronienia w nie lada pośpiechu,

Skacząc i nurkując w srebrnych puchach śniegu,

A gdzie łapki odbił, tam cukierkiem sypnął.

Schował się w pierzynę płatków – nagle czmychnął!,

Tu kicnął, tam kucnął uchem się zdradzając,

Ciepłego schronienia w rozpaczy szukając.

Za nim stada lisów, wilków podążają,

Bo głodem okrutnie biedne przymierają.

Zając, przeczuwając zaś los nieprzychylny,

A rzadko w przeczuciach bywał Zając mylny,

Uciekał ścigany swych skoków zygzakiem,

Znacząc ślady łapek cukierkiem, lizakiem.

Wtem zobaczył blade światełko z okienka.

Podszedł do chałupy i ostrożnie zerka,

Do domu lękliwie w szyby zaglądając

I przez kwiaty z mrozu wzrokiem się wdzierając,

A tam pod kominkiem, w którym drżą płomienie,

Stoi choineczka – na niej lśnią promienie

Świateł, co się w bombkach gwiazdą odbijają

I wszem diamentami srebrzyście migają;

A tam ciepłe wiszą z futerkiem skarpety,

Leżą skrzące nitką złocistą serwety,

Misy z piernikami oraz z makowcami

I z herbatnikami, jak też z orzechami.

Rozmarzył się Zając pod oknem czatując

I nastrój Świąt swoich Wielkanocnych czując,

Zatem nie zwlekając w drzwi z drewna zastukał,

W które niecierpliwie i natrętnie pukał.

Wtem zamek zazgrzytał, zawiasy jęknęły.

Renifery w progu przed gościem stanęły.

Zając przerażony w tył dwa razy skoczył,

Wytrzeszczając w strachu swe brązowe oczy.

Wnet – „Kto to?” - głos basem z domu się wyrywa.

Jakaś powsinoga!” - Rudolf się odzywa.

Kometek, Amorek gościa obwąchują,

A Tancerz i Fircyk porożem falują.

Błyskawiczny, Pyszałek przy Zającu skaczą,

Złośnik, Profesorek, oddychając, charczą

Jakoby z niesmakiem, niezadowoleniem.

Czego szuka u nas?!” - padło zagadnienie,

Po którym się nagle zjawił siwobrody

W czerwonym kubraku na siarczyste chłody.

Zając Wielkanocny?!” - Mikołaj się zdziwił -

Czy to żart jest jakiś, czy Zając prawdziwy?”

Zając tupnął łapą, sypiąc cukiereczki,

Na piersi krzyżując swe przednie łapeczki.

W swym przypływie złości, której nie ukrywał,

Nic powiedzieć nie mógł, bo zębem wygrywał

Dźwięk mrozu, co kruszył przemarznięte kości,

Nie mając współczucia ani też litości.

Wejdź, proszę – Mikołaj w gościnę zaprasza. -

Niech schronieniem będzie ta chałupina nasza

Dla takiego, jak ty, przybysza dziwnego

Co się wdarł do Bożonarodzeniowego

Święta, które w grudniu, a nie wiosną bywa.

Cóż ciebie to zimą w me progi przyzywa?!”

Zając zęby szczerzy oraz łapki grzeje.

Trudno rzec, czy zły jest, czy się tylko śmieje -

Tak zimno wygięło pyszczek dziwną miną,

Że nie sposób zgadnąć, co jest jej przyczyną:

Czy strach albo radość, niezadowolenie,

Czy szaleństwo zmysłów albo przestraszenie.

Masz – rzecze Mikołaj – herbatę z cytryną

Doprawioną miodem i słodką maliną.

To zaraz cię rozgrzeje, mowę przywróci,

Wszystkie zmysły ciepłem natychmiast ocuci.”

Jak się mogę odwdzięczyć?” - Zajączek pyta

Nakarmiony hojnie, jak również do syta.

Mikołaj brwi ściągnął, skubnął palcem brodę.

Rzuć – rzecze – w prezenty dzieciom na osłodę

Cukierków, lizaków i czekolad krocie.

Uszczęśliwią dzieci te twoje łakocie.”

Tak powstała prężna, potężna współpraca,

Co strat nie przynosi, tylko się opłaca,

Bowiem niesie radość i zadowolenie

Czy to jest Wielkanoc, Boże Narodzenie,

Gdyż dzieci prezenty w tym czasie dostają

I na Święta zawsze w napięciu czekają.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz