sobota, 16 listopada 2019

USTA MOJE...


Usta moje pełne wiśni i czereśni,
Słów, którymi mogłam zranić niczym brzytwą,
W które mogłam jak w kopertę mądrość zmieścić
Lub którymi mogłam porwać towarzystwo.

Usta moje w półksiężycu satysfakcji
Czy w wyrazie wręcz bezwstydnych chwil radości,
W wodospadach argumentów oraz racji,
W ogniu złości, pocieszenia lub czułości.

Usta moje niedomknięte i płonące,
Rzadko kiedy z pocałunkiem niemej ciszy,
Światłem życia i młodości słodko lśniące,
Z których fruną jak motyle złote myśli.

Usta moje pozbawione pesymizmu,
Choć niekiedy łzą zroszone potajemnie,
Spijające co najlepsze z realizmu,
Krzykiem wrzące, szeptem drżące wciąż bezsennie.

Usta moje są spragnione dźwięków mowy,
Czekające niecierpliwie na rozmówcę
Lecz samotne, bo nie przyszedł nikt gotowy
By wypełnić pogawędką głuchą pustkę.

Milczą teraz przymuszone do bezdźwięku
Niczym kwiatu kielich wody pozbawiony,
Wykrzywione grymasami bólu, jęku…
Na nich słychać oddech ciężki, rozmodlony.

Usta moje pragną wyznać, że wciąż kocham
I że zdolna nadal jestem do miłości,
I pouczyć, iż uroda, młodość płocha
Nieuchronnie podążają do starości.

Usta moje już nikomu nic nie wspomną,
Nie uśmiechną się życzliwie w uprzejmości.
Choć do rozmów nadal jestem sprawną, skłonną…
Nikt mnie nie chce wyrwać ze szpon samotności.

Sznurówkami zmarszczek starość usta wiąże,
Wyciskając z warg kropelki wypowiedzi.
Usta moje w postrzępionych zroście wstążek
Zwilża smutek niczym w czasie gołoledzi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz