Jestem niczym
drzewo, któremu wiatr
Zostawił kilka
purpurowych łez,
Któremu nie sprzyja
złowróżbny czas,
W którym
zastyga życiodajny zew.
Jestem jak drzewo
na pustkowiu dni
Wrośnięte w niebo
żebraczym gestem,
Które o wiośnie
nieustannie śni,
Bezlistnie krążąc
w przestrzeni szeptem.
Jestem jak drzewo,
w którym nie ma już
Żywicznych soków
słodkiej młodości,
Które bezradnie
wzdycha echem: „Cóż…”,
Trzeszcząc konarem
jak workiem kości.
Jestem tym drzewem,
co nadaje się
Do podtrzymania
ognia w kominku.
Pode mną siedzi
przykurczony cień,
Szeleszcząc kartką
w mym pamiętniku.
Niebawem po mnie
pozostanie pień,
A na nim linie
papilarne lat.
Przeminę niczym
nieistotny sen,
Którego nawet nie
wspomni już świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz