Chłodne powietrze mgłą się rozpyliło.
Wilgoć przeszywa przestrzeń dokuczliwie.
Szarym błękitem już się rozwidniło
I wschodu jasność zstąpiła szczęśliwie
Na niewyschnięte od deszczu chodniki,
Trawy, co sterczą za krawężnikami,
Dźwigając rosy drżące koraliki
Drażnione przez wiatr jegoż westchnieniami.
Mniszek lekarski we źdźbłach się wychylił
Jakby pędzelki w złocie zanurzone
I na wzór skrzydeł w bezruchu motyli
Sterczy jak włosie od miodu sklejone,
A między mlecze niczym w splocie wianka
Stokrotka perłą główki się przebija
Z lekkim rumieńcem na koniuszku płatka,
Co się jedynie na słońcu rozwija
I jakby oko o żółtej źrenicy
Obszytej rzęsą o śnieżnym kolorze
Łypie na niebo w liściastej spódnicy,
Co się od ziemi odkleić nie może.
Wokół zaś trele czysto krystaliczne.
Chłód ich tonację niczym sopran niesie,
Więc dźwięk nasyca tło przestrzeni mgliste
I akustyką rozbrzmiewa po świecie,
Aż się doń taktu kroki podrywają,
Przenosząc duszę w radosnych podskokach
Ścieżkami, które w zieleń się wtapiają,
Co się strumieniem wydają z wysoka.
Gałęzie nagie, strzeliście napięte
Już się pąkami gęsto obkleiły.
Kwiaty nań gęsto w butonierkę wpięte
Na kotylionie liści rozłożyły
Falbanę tkaną z delikatnych płatków
Lśniących się bielą jak łuski w ławicach,
Które kadłubem jakby w rejsie statku
Tną opór wody, co srebrem zachwyca.
Oj... chciałoby się iść tak wciąż przed siebie
Jako kuszona smakiem jabłka Ewa,
Ale codzienność, będąca w potrzebie,
Się zignorować i poświęcić nie da.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz