środa, 13 marca 2024

CISZA W SAMOTNOŚCI

Poranna kawa - rytuał dnia w progu,

Który nim wzejdzie, trze buty o stopnie.

Nie umiem jednak podziękować Bogu

Za czas jak myślą przędzoną swobodnie


Na unoszącym się zapachu kawy

Niczym wrzecionem zbierana niteczka...

W tle kołowrotek turkocze łaskawym

Obrotem, co zeń wskrzesza wskazóweczka


Przeskakująca z minut na minuty

Rozpędzających się wręcz do godziny.

Cykanie niczym weń brzęczące druty

Drży jak pedałem zgniatane sprężyny,


W rytm to się których koło napędowe

Tarczy wiszącej zegarem na ścianie

Kręci szalenie jakoby gotowe

Wyruszyć w drogę nim jasność nastanie,


A przy nim cisza... z kądzieli zadumy

W paluszkach włókno z pęku myśli ciągnie

I prostą linią wyciągniętej struny

Jak na przęślicy krążku zwija do mnie...


Ja niczym szpula owinięta myślą

Coraz cieplejszym otulam się stanem

Refleksji, która dopieszczona ciszą

Niejedno słowo ma we włókno wtkane,


Więc przy terkocie bryły obrotowej,

Która, stukocząc, energię gromadzi,

Skręcam w opuszkach strofy niegotowej

Pasemko sylab, co w przędzę prowadzi


Klekotem liter moja klawiatura

Niczym fortepian pod dłonią pianisty,

Na kartce tworząc spod stalówki pióra

Tekst w swym przekazie wyraźnie przejrzysty,


Po czym... gdy kawa staje się wspomnieniem,

Myśl zapisaną wysyłam w nieznane,

A ona iskrząc jakoby olśnieniem,

Wisi jak stada ptaków rozsypane,


Z których się gołąb pocztowy oderwie,

Na parapecie u kogoś przycupnie

I moim szeptem jego ciszę przerwie,

Budząc rozmowę... może czasem kłótnię...


Nie mogę zatem samotności ganić,

Choć mi na co dzień wiernie towarzyszy.

Niesłusznym sądem mogłabym ją zranić,

W niej bowiem słyszę głos bezdźwięcznej ciszy,


Co mnie zaczepia, kusi do debaty

Z Tym, który zwie się Początkiem i Końcem.

Przekraczam wówczas światy i zaświaty,

Aż serce płonie gorejącym Słońcem.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz