Mówią, że ciało jest świątynią Ducha...
Oj, kiepska Ci się trafiła chałupina.
Wokół niej krąży wiecznie cisza głucha,
Co partytury w przestrzeni rozpina
I wrażliwością wręcz nadprzyrodzoną
Tony, półtony z wszech stron wyłapuje,
Więc ta chałupina ciszą rozdźwięcznioną,
Milcząc, w krzyk niemy nawet się wsłuchuje,
Przez co nic umknąć nie jestże jej w stanie -
Takie ma ucho na dźwięk wyczulone.
Owa chałupina wiatru falowanie,
Co nie jest nawet westchnieniem zdradzone,
Wnet wyłapuje w powietrza bezruchu
Wibracją, która dreszczem ją przeszywa.
W tejże chałupinie odgłosy okruchu
Trzeszczą pod butem jak to zimą bywa,
Gdy mróz śnieg zetnie, szkłem pod stopą pęka
I na mak drobny zgrzytem się rozdrabnia.
Owa chałupina mizernie niewielka
Echem odtwarza ciszę nocą, za dnia.
W niej nawet słychać myśli chrobotanie
Jakoby myszkę z ziarnem słonecznika,
Której łupiny w kącie podgryzanie
Niesie po izbach jak huk akustyka.
Marna świątynia Ci się że trafiła...
Na belce wsparta miast na fundamencie.
Chałupina, co się już dawno przeżyła,
Bo w murowanych ludzie wiją szczęście.
A mnie na przekór i jakby wbrew woli
W wiejskie obejścia ciągnie nieświadomie,
W których czuć zapach chleba oraz soli,
W kuchni kaflowej drewno suche płonie
I pachnie grzybem na barszczu zakwasie
Kożuchem skwarków suto zaprawionym,
I gotowanym na tłustej kiełbasie,
Jak również czosnkiem świeżym doprawionym...
Taką Ci jestem chałupiną, mój Boże,
Co to się w dzikie zarośla zaszywa,
Od miast i tłumów ucieka, gdy może,
W splotach gałęzi i pokrzyw przebywa;
W oczach jak w oknach za rzęs firankami
Odrysowuje naturę dziewiczą,
A opleciona dzikich róż pędami
Oraz z powojów utkaną spódnicą
Przysiada w cieniu pod kwitnącą gruszą
Oraz jabłonią, wiśnią i czereśnią,
Których korony płatkami się puszą,
A młode liście jesiennie szeleszczą,
I stopy bose wsuwa jak w bambosze
W złociste mniszki, perłowe stokrotki,
Strącając z ździebeł krystaliczną rosę
Budząc do grania ruchem polne dzwonki,
Bo u mnie, Panie, wiecznie tętni wiosna,
Chociaż murszeją z desek zbite ściany,
Choć już się chwieje ta konstrukcja prosta,
Z której kościółek jest Ci zbudowany
W mym marnym ciele podupadającym
O siwym włosie w przerzedzonej strzesze,
Ku ziemi lekko, wolno się garbiącym,
Którego Anioł, będąc wiernym, strzeże.
Taką masz we mnie kapliczkę znędzniałą,
Która przy drodze stoi zagubiona -
Ot, stara chałupa - próchniejące ciało,
A w nim zaś dusza wciąż Ciebie spragniona.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz