poniedziałek, 4 marca 2024

KAPLICZKA

Mówią, że ciało jest świątynią Ducha...

Oj, kiepska Ci się trafiła chałupina.

Wokół niej krąży wiecznie cisza głucha,

Co partytury w przestrzeni rozpina


I wrażliwością wręcz nadprzyrodzoną

Tony, półtony z wszech stron wyłapuje,

Więc ta chałupina ciszą rozdźwięcznioną,

Milcząc, w krzyk niemy nawet się wsłuchuje,


Przez co nic umknąć nie jestże jej w stanie -

Takie ma ucho na dźwięk wyczulone.

Owa chałupina wiatru falowanie,

Co nie jest nawet westchnieniem zdradzone,


Wnet wyłapuje w powietrza bezruchu

Wibracją, która dreszczem ją przeszywa.

W tejże chałupinie odgłosy okruchu

Trzeszczą pod butem jak to zimą bywa,


Gdy mróz śnieg zetnie, szkłem pod stopą pęka

I na mak drobny zgrzytem się rozdrabnia.

Owa chałupina mizernie niewielka

Echem odtwarza ciszę nocą, za dnia.


W niej nawet słychać myśli chrobotanie

Jakoby myszkę z ziarnem słonecznika,

Której łupiny w kącie podgryzanie

Niesie po izbach jak huk akustyka.


Marna świątynia Ci się że trafiła...

Na belce wsparta miast na fundamencie.

Chałupina, co się już dawno przeżyła,

Bo w murowanych ludzie wiją szczęście.


A mnie na przekór i jakby wbrew woli

W wiejskie obejścia ciągnie nieświadomie,

W których czuć zapach chleba oraz soli,

W kuchni kaflowej drewno suche płonie


I pachnie grzybem na barszczu zakwasie

Kożuchem skwarków suto zaprawionym,

I gotowanym na tłustej kiełbasie,

Jak również czosnkiem świeżym doprawionym...


Taką Ci jestem chałupiną, mój Boże,

Co to się w dzikie zarośla zaszywa,

Od miast i tłumów ucieka, gdy może,

W splotach gałęzi i pokrzyw przebywa;


W oczach jak w oknach za rzęs firankami

Odrysowuje naturę dziewiczą,

A opleciona dzikich róż pędami

Oraz z powojów utkaną spódnicą


Przysiada w cieniu pod kwitnącą gruszą

Oraz jabłonią, wiśnią i czereśnią,

Których korony płatkami się puszą,

A młode liście jesiennie szeleszczą,


I stopy bose wsuwa jak w bambosze

W złociste mniszki, perłowe stokrotki,

Strącając z ździebeł krystaliczną rosę

Budząc do grania ruchem polne dzwonki,


Bo u mnie, Panie, wiecznie tętni wiosna,

Chociaż murszeją z desek zbite ściany,

Choć już się chwieje ta konstrukcja prosta,

Z której kościółek jest Ci zbudowany


W mym marnym ciele podupadającym

O siwym włosie w przerzedzonej strzesze,

Ku ziemi lekko, wolno się garbiącym,

Którego Anioł, będąc wiernym, strzeże.


Taką masz we mnie kapliczkę znędzniałą,

Która przy drodze stoi zagubiona -

Ot, stara chałupa - próchniejące ciało,

A w nim zaś dusza wciąż Ciebie spragniona.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz