Pod zadaszeniem, które się nie kończy,
A błękitnymi odcieniami ciągnie,
Pośród drzew, krzewów splotów oraz pnączy
Byt bezimiennie w ziemię jak łza wsiąknie,
Bo... czym jest ziarnko piasku pod stopami,
Co się z innymi w ślad ulotny skleja
Gdzieś pod gęstymi w dziczy zaroślami
Szeleszczącymi o zamierzchłych dziejach?
Takim że ziarnkiem w ludzkiej populacji
Jestem na co dzień, z życiem się zmagając,
W którym to często bez postawnej racji
Los się mną bawi, na zło narażając.
Teraz - na przykład - zasiadłszy przy stole,
Piszę, wpatrując się w spłakane okna,
Które mnie śledzą w głosek, słów mozole,
Ciągnąc mnie w niebo myślą od środka
Niczym nić włóczki na kłębek zwijaną,
Co się ociera o różne refleksje,
Że... z piórem w dłoni ziemią uklepaną
Będę, choć dusza pisać przestać nie chce,
Na drobne części wolno się rozpadać
Podobne próchnu pnia, który murszeje,
Na którym ptaki nie będą przysiadać
I w którym szelest nigdy nie zadnieje...
Któż kiedyś będzie choćby wers pamiętał?
Kto przy nim siądzie chętny do rozmowy?
Echo zeń nawet dźwięku nie wystęka,
Przeciągiem wiejąc w pustce ciężkiej głowy
Jak wiatr, co wpada w bezpańskie komnaty
O drzwiach wiszących jak lump na zawiasach,
Bezszybnych oknach, w których straszą kraty
Różą się pnącą, co się na dach wrasta.
Któż mnie - dziewczynę z miasta niewielkiego,
Które sosnami las obwarowuje -
Brzemieniem jej głosu słowa spisanego
Szczęściem pośmiertnym choć raz poczęstuje,
Skoro się wielkich, wybitnych morduje,
Paląc ich dzieła na stosie pogardy?
Milczeć się o nich młodym proponuje,
Tworząc głupoty zdziczałej kark twardy.
Ze szkół się dzisiaj mistrzów wyprowadza
Szeregiem więźniów w komorę gazową.
Książkę za książką na regały wsadza,
Na których kurzem duszone jest słowo,
Jakby elity - kultury nie było...
A przecież drzewo bez korzeni gnije!
Serce narodu wyrwane jest siłą.
Naród bez serca, chociaż jest, nie żyje.
Kogo chcą zrobić z pokoleń rosnących,
Oddychających powietrzem skażonym?!
Ludzi posłusznie tym aportujących,
Którzy są gronem, lecz w siebie wpatrzonym!
Istoty dobrze zaprogramowane
I warujące jako pies przy nodze,
Do brudnych zadań wykorzystywane,
Które się trzyma jak konia za wodze!
Już przecież Heinrich Heine nas ostrzegał,
Że będą płonąć ludzie tam, gdzie książki.
Rząd dziś Polaków komuś, czemuś sprzedał,
Tworząc dlań program nauczania wąski.
Skoro są książki w szkołach niepotrzebne
I wyrzucane w płomienie niewiedzy,
Skoro się czyny pochwala haniebne,
Które prowadzą do duchowej biedy,
Czym się okaże przyszłe pokolenie
Jeśli nie masą posłusznie służących?!
Takim się rzuci nędzne zachęcenie.
Z takich się zrobi żołnierzy depczących
Po własnych trupach na najgorszych frontach -
Chrustem wrzucanym, aby się żarzyło...
Po to się książki z biblioteki sprząta,
Aby się młodym szczęście nie marzyło,
Aby wierzyli we wszystko bezmyślnie,
Co się podsunie medialnym przekazem.
Takim się ochłap w gębę marny wciśnie,
Ażeby poszli ślepo za rozkazem.
Zbudź się człowieku, bo cię okradają,
Myśli twe palą książkami na stosie,
Duszę twą jadem troski zabijają,
By ciebie niszcząc, móc opływać w złocie.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz