Dziś wracają wspomnienia w konie zaprzęgnięte
Kojarzące się wszystkie z nadchodzącym świętem
I kopytem rozpruły bruk jasnego nieba.
Widać!,… goni je jakaś nagląca potrzeba…
Spod podkowy się sypią płatki śnieżnobiałe,
Opadają na oczy zmęczone, ospałe,
Pocałunkiem na skórze gasną kroplą wody,
Niczym dotyk wzruszenia minionej przygody,
Więc odkładam porządki i siadam przy oknie,
Które we łzach drży całe i jesienią moknie…
Za szybami już nie ma rozbawionych dzieci,
A jedynie golizną drzew korona świeci
I brunatne się błoto z kałużą przeciera,
Trawnik martwą tęczówką w błękity spoziera.
Ptaki nawet wiosenne wyśpiewują wiersze…
Trudno zgadnąć jest dzisiaj, co jest, było
święte.
Domy toną w światełkach, jak kalejdoskopy.
Przyspieszyły wskazówek rozbiegane stopy.
Nikt nie czeka już na nic i rzadko na kogoś.
Wszystko dzisiaj jest skąpe, dla wszystkich za
drogo.
W listonosza zaś torbie urzędy, opłaty.
Nikt dziś już nie wysyła świątecznej też karty.
Świat pędzi zabiegany, jakoby szaleniec…
Bez znaczenia czy z świerka, czy też z bazi
wieniec.
Pewnie nie zauważą Twego Narodzenia.
Przejdziesz Panie, jak wiatru bezszelestne
tchnienia.
Choinkami mieszkania strojone wygasną.
W każdym domu, by przyjąć Cię, będzie za
ciasno…
Jak zaświeci, tak zgaśnie Gwiazda Betlejemska,
Nie dostając się nawet do ludzkiego serca.
Świąt praktycznie już chyba nikt nie zauważy.
Czas przeminie dźwigając kosz pustych bagaży…
Smutno jakoś, więc deszczem i oczy zroszone
Wodzą wzrokiem w przeszłości wspominaną stronę,
Gdzie: modlitwa, skupienie i dom w pobożności
Stoi, jeszcze niestrojny, w szarej pokorności;
Mycie okien i szklanych dobytków z kredensu,
Przecieranie obrazów, które bliskie sercu;
A pod koniec adwentu makowce, pierniki,
I drożdżowe z jabłuszkiem kruche rogaliki;
Tuż przed samą Wigilią choinka w klejnocie
I światełka w gałęziach, co podobne złocie;
Kopy śniegu i mrozu grafika na szybach;
Radość dzieci ogromna i szczerze prawdziwa…
Co się z nami dziś stało, żeśmy zubożeli?!
Szczęście własne i innych samiśmy przeklęli,
Rwąc bezmyślnie przed siebie i całkiem na oślep,
Żyjąc ciągle w ułudzie, że będzie nam dobrze,
A tymczasem… czas zadrwił z naszej naiwności,
Okradając codzienność z godzin przyjemności,
I dlatego się zdaje, żeś młody, choć stary,
Bo cię wciąż oszukują kasyna zegary,
Wygrywając w Blacjacka wszak za każdym razem.
Niby żyjesz, a jesteś na ścianie obrazem…
Tak mnie jakoś myśl chłodna ujęła w adwencie,
Podsuwając przed oczy wspomnień stare zdjęcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz