Marc
szedł szybkim krokiem, by rozgrzać zmarznięte ciało. Od czasu do czasu
zatrzymywał się w towarzystwie swojego czworonożnego przyjaciela, podskakiwał
kilkakrotnie, opadając ciężarem ciała na palce stóp, biegał między drzewami w
parku, robił przysiady i skłonny, by przyspieszyć krążenie rozleniwionej,
spowolnionej zziębnięciem krwi, a gdy się zmęczył, uśmiechał się do Betki,
dysząc i łapiąc chłodne powietrze. Pies szalał wówczas w dzikiej,
nieokiełznanej euforii szczęścia, czerpiąc z momentu porannej gimnastyki
szaloną radość. Biegał wokół Marca, szczękając i merdając ogonkiem. Doskakiwał
do swego nowego właściciela, uciekał, zawodząc w dali rozbawiającym skowytem.
Podbiegał do Marca. Obracał się wokół jego stóp. Robił szerokie okrążenia,
których promień zdawał się rozpiętością potężnych skrzydeł kormorana, po czym
wracał do bezdomnego mężczyzny, wspierając się przednimi łapkami o nogi
właściciela i odbierając z jego rąk pieszczotliwe głaskania, słowa czy
poklepywania po grzbiecie porośniętym szczeciniastą sierścią...
Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz