Tak mi się dusza tęsknie rozśpiewała,
Tłumiąc w gałęziach ptactwa zawodzenie,
I rozogniona z ciała się wyrwała
Galopem pędząc w niebieskie przestrzenie.
Wiatr duszę szarpał za halkę z koronek,
Jakby zatrzymać ją zapragnął w locie,
Lecz głos jej zadrżał tak stanowczym tonem,
Że wiatr sprzeciwił się swojej ochocie
I puścił duszę hen!, na poniewierkę,
Siadając smutnym pod dębu koroną.
Oczy swe topił w swą bezradną rękę,
Bo nawet wzrokiem duszy nie dogonią.
Wznosi się zatem dusza uwolniona,
Jak szal z jedwabiu na chmurach rozpięty.
O!, jakaż zwiewna, jakaż odprężona
Nad światem, który zda się bólem ścięty.
Wtem z bladych ramion skrzydła się rozchodzą
I niczym ostrze wypuszczonej strzały
W obłok i jeden oraz drugi godzą,
By się przed nimi falą rozsuwały.
Z rozgarniętego, spienionego morza,
Które to pióra na bok rozdzierają,
Słońca złociste wznoszą się poroża
I na mą duszę koroną spływają,
Więc ta niewiele myśląc w zawahaniu,
Usiadła sobie w pięciu liniach słowa
I w lekki myśli jakby kołysaniu
Z ust jej płynęła partytura nowa,
A za nią jeszcze świeższa niż obecna
Oraz kolejna w zapisie wersowym,
A każda inna, jak spod pióra wieszcza,
Co mu dziwactwa przychodzą do głowy.
Leć moja duszo i się nie zatrzymuj!,
Bo nie dla ciebie bruk, jak gwoździe w ziemi.
Co widzisz, w słowa melodyjne rymuj!
Być może ciało się moje odmieni
I dzięki tobie coś więcej zobaczy
Prócz tego, co nos zawadza swym czubkiem.
Może zrozumie, że niewiele znaczy,
Życie przyziemne że bywa za krótkie.
Leć moja duszo, wznoś się coraz wyżej
Bez wątpliwości i bez sentymentów!
Wzbijaj się w niebo błyskiem, coraz chyżej!
Bądź bardziej wierna nie zmysłom, lecz sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz