wtorek, 15 grudnia 2020

FILIŻANKA KAWY

Myśli słabną, omdlałe więdną jak listowie,

Nędznym, wątłym płomieniem nad gasnącą świecą

Tlą się w sennej i jakby nieobecnej głowie…

Chyba nic dziś nie wskrzeszą i nic nie powiedzą.

 

Siadam zatem przy szybie z filiżanką kawy.

Noc za oknem się jeszcze rozstać nie potrafi

Z światem w drzemce, co dla niej jest nader łaskawy,

Bo pokorą jej tylko komplementy prawi.

 

Nic nie strącam ze struny wszem obecnej ciszy.

Kawą tylko swe zmysły rozpieszczam w szczodrości.

Oddech piersi spokojnej echo pewnie słyszy,

Więc zagląda tu do mnie, wpraszając się w gości

 

I oboje przy kawie milczymy w skupieniu,

Przyglądając się temu, co za oknem stygnie.

Każdy łyk się wydaje smakiem w rozmarzeniu

Duszy, która w refleksji coraz bardziej milknie.

 

Filiżanka do dłoni swym ciepłem przyrasta,

Rozjaśniając nastroje wschodem mej nadziei,

Która pachnie świeżością rosnącego ciasta

Pod pościelą złocistych i krwawych płomieni.

 

Już ostatni łyk kawy i czas żyć na nowo.

Rozpędziły się koła na szprychach wskazówek

I jaskółki pomysłów szybują nad głową.

Ruszam zatem w codzienność jakoby na próbę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz