wtorek, 27 sierpnia 2024

ZA ROK

Niebawem przyjdą deszcze szaro-słote,

Świat się błękitem na dobre rozpłacze,

Nawłoć pokryje się kwitnącym złotem,

Lamentem ptaków zaśpiewa poddasze,


Które pod chmurą niczym pod sztandarem

Wyruszą kluczem w stronę ciepłych krajów...

Nad dachówkami obłoków wciąż żarem

Słońce być może płonie jakby w maju,


Czego na ziemi - mym skrawku podłogi -

Już nie odczuje się w sposób zmysłowy.

Świat wnet się stanie potwornie ubogi.

Zegar jak serce rusza w takt miarowy


I adekwatny do butów mosiężnych,

Co się wydają iść z kulą u nogi.

Wieczór niebawem wpadnie w lej bezdenny

Ciemności, która zboczyła z swej drogi


I jak włóczęga błądzi, gdzie krok niesie

I póki siły starcza na wędrówkę.

Jeszcze się nawet nie rozpoczął wrzesień,

A dni się stają z każdym dniem za krótkie.


W parcianym worku zachodzi codzienność

W mieszkania jeszcze leżące w hamaku

Oraz czerpiące spokoju przyjemność

Bez ponaglenia, pośpiechu czy strachu


Przed utraceniem swej punktualności

W wirze nadmiaru spraw i obowiązków.

Czas wszak przybiera odcienie szarości

W przewidywalnym wymiarze porządku,


Więc się przebudzą budziki z letargu,

Pęd wskazówkami jak batem zaświszcze,

Zgiełk oraz zamęt jak rwetes na targu

Uściskiem dźwięku zamorduje ciszę,


A wieczorami... tuż przed przyjściem nocy...

Skroń człek ułoży bezmyślną w poduszkę.

Wbrew ludzkiej woli w sen zapadną oczy.

Ciało przypomni w pieleszach wydmuszkę.


I tuż nad ranem zerwie się gwałtownie

Jakby rażony prądem ponaglenia,

Ruszy w maszynę bytu nieprzytomnie,

Tracąc bezwiednie pasje i marzenia,


Na które trudno znaleźć choć pięć minut

W biegu do mety gdzieś tam wyznaczonej,

Więc życie w pełni jest kwestią wyczynu

W strefie dla ludzi dziś niedoścignionej.


Oj, znowu będzie trzeba rok wytrzymać,

Aby zdjąć uzdę i by pług zostawić,

Cykanie, które nas szczuje, zatrzymać,

Żeby się w błogim spokoju móc pławić.


Tymczasem trzeba z uprzężą na sobie

Się przystosować do eksploatacji.

Wysiłek dudni jak parowóz w głowie,

Pulsuje w żyłach napędem frustracji,


Której zgrzyt przestrzeń hałasem rozpruwa

Jak koła, co się po torach ślizgają.

Już rzeczywistość pędzi szaro-bura.

Już się miesiące niewoli zbliżają.


Za rok dopiero straci swe znacznie

Czas, co nas teraz brutalnie musztruje.

Za rok dopiero... jeśli przeznaczenie

Tej przyjemności nam nie pożałuje.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz