Wdarła się w naród pierwotna głupota.
Większość niczego zatem nie rozumie.
W takim narodzie przechodzi ochota,
Aby przebywać, choć przypadkiem, w tłumie.
Do instynktownych przywykł wszak odruchów.
Przestała liczyć się po prostu głowa.
Serce już nie ma jak dawniej posłuchu.
Znaczenie swoje utraciły słowa.
W takim narodzie fizjologią płonie
Ciało rozgrzane nią do czerwoności.
Krwi żądne cudzej rosną w niebo dłonie,
Więc lud w nim nie ma nad człekiem litości.
Nienawiść gore w zgniłych kręgosłupach,
Co z moralnością więź swą zatraciły.
Lud taki idzie po czyjeś po trupach
Nawet resztkami wyciskanej siły.
Takim narodem łatwo jest sterować.
Wytresowany będzie aportował,
Niczym pies będzie przy nodze warować,
Byle okruchem ktoś go poczęstował,
Co spadł przypadkiem ze stołu pańskiego,
Wokół którego siedzą politycy.
Taki to lud się cieszy z byle czego
I w służalczości wybornie się ćwiczy.
W takim narodzie wszak nie ma myślenia,
Więc się z sobaką Pawłowa kojarzy.
Nie sztuką wzbudzić w nim stan uniesienia.
Obojętnością los się kraju waży
Tych, którzy czerpią przyziemne korzyści,
Co w social mediach są reklamowane
Jak sen o bajce, który się (nie!) ziści -
Życie wytworne, ale odgrzewane
Niczym ziemniaki od kilku tygodni.
Nie ma w tym prawdy, nie ma również klasy.
Ludzie uwagi, adoracji głodni
Sprzedają siebie za pętko kiełbasy,
Wierząc ułudnie, iż są jednakowi
Jak ci z plakatów i spod świateł fleszy,
Do celebrytów łudząco podobni,
Co ich najbardziej (chyba?!) w życiu cieszy.
Oj, zdziczał naród, do reszty zwariował!
Sztućce w szufladzie sąsiadowi liczy.
Będzie oprawcom swym w głos wiwatował
Trzymany krótko przy nodze na smyczy,
Byle do głosu innych nie dopuścić,
Których nie lubi, bo tak mu kazano.
Taki się naród da w maliny wpuścić.
W taki to naród łajno wpompowano,
Więc ten dziś szydzi z własnych bohaterów,
Idealistów palcami wytyka,
Dla kilku groszy w dziurawym portfelu
Biegnie, merdając, by przynieść patyka,
Wyrzuca z życia artystów malarzy,
Mistrzów, co dała mu literatura,
Kompozytorów, wybitnych rzeźbiarzy
A w gęsi kuper wpycha pawie pióra
I paraduje na koślawych łapach,
Bywając tylko błaznem na salonach,
Bo nie w żupanach, lecz w przetartych szmatach
Z dumą niesłuszną jak dymna zasłona,
Za którą wiecznie żywym bólem szepcze
Z narodu tego szydząca głupota,
Co w nim pazurem czarcim pychę łechce
I go kupuje imitacją złota
Jak ulicznicę, którą sutenerzy
Już wyrzucili na łeb i na szyję.
Taki to naród - bądźmy z sobą szczerzy -
Niby istnieje, ale już nie żyje.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz