Trawy pękają łamaną zapałką
Pod stopą, która krokiem je ugniata
Niczym w moździerzu rozcierane miałko
Tłuczkiem, co zioła w bukiet przypraw brata,
A drzewa jeszcze w zielonych pomponach
Jesieni w progu wciąż nie anonsują,
Choć w ich koronach słońce wolno kona,
Ptaki w gałęziach już nie przesiadują.
W słomianych grzywach, w kwiatach koniczyny
Srebrzą się nici zwane babim latem.
Szczerzą się kolcem czupryny tarniny
Pełne owoców pokrytych granatem.
Cienie się plączą, spod drzew wypełzają
Jak sieci z kutrów rybackich rzucone.
Światło blednące zewsząd wyławiają
Strużkami złota z błękitów ronione.
Niby się jeszcze lato nie skończyło,
A już tęsknota za nim w żalu krąży,
Aż się na sercu smutno mi zrobiło...
Dziwne cierpienie na duszy mi ciąży,
Bo kiedy widzę nostalgię błądzącą,
Gorycz mi z oczu niemal łzy wyciska,
A jednocześnie czuję buchającą
Radość tańczącą iskrami ogniska
I nie rozumiem skąd ta różnorodność
Emocji skrajnie do siebie podobnych,
Z których się bierze pióra mego płodność,
Brzemienność wersów dla natury szczodrych;
I nie pojmuję, co się ze mną dzieje,
Kiedy skrzydłami w środku trzepoczę,
Kiedy ma dusza szlocha i się śmieje,
Gdy przez przyjemność, katusze się toczę.
Zostawiam zatem logiki ułomność
Wobec mych stanów, w których cała płonę.
Sił swych resztkami świadoma przytomność
Mi towarzyszy, gdy w sprzecznościach tonę,
Na przemian smakiem cierpkości karmiona
Z domieszką soli, nutką kardamonu.
Idę... rozciągam na boki ramiona...
Niech wiatr mnie niesie w objęciach do domu...
I nagle na wskroś rześkość mnie przeszywa,
Drżeniem jak prądem porażając zmysły!
Boże mój, Panie!, jakżem jest szczęśliwa,
Mimo że troski przyziemne nie prysły.
Spijam po trosze powietrze cydrowe,
Co mnie upija dziecięcą prostotą.
Niebawem spadną liście kolorowe
I świat pokryje purpura, i złoto.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz