Taki dzień wspomnień dzisiaj mnie odwiedził,
Że, będąc samą, zasiadłam do stołu
Wśród tych, co z których każdy wzrokiem śledził
Mój gest i grymas od góry do dołu
Jakby czekając na sygnał niewielki,
Oznaczający szczere zaproszenie
Do przyjacielskiej, szczerej pogawędki
Przywołującej zamierzchłe istnienie.
Milczałam długo, w oczy się wpatrując
Ludzi już dawno temu pożegnanych...
Kalendarz z kartek zerwanych wertując,
Wróciłam w lata wiosen odzyskanych
I znów stanęłam pośród krętych ścieżek,
Co nad którymi drzewa się zrastały
A których nie ma... (że były - nie wierzę) -
Zielem bezpańskim wszak pozarastały.
W te same miejsca bym już nie trafiła,
Bo nie znalazłabym szlaku dawnego.
Droga mych kroków dziko się spowiła
Kokonem krzaków i trawska polnego.
Niekiedy bywam w tamtych stronach gościem,
Lecz tak jak dzisiaj... raczej nostalgicznie.
Przyjąć jest ludzi z tamtych stron dziś prościej,
By wskrzesić życie ich niemal magicznie,
O które kiedyś, będąc jeszcze dzieckiem,
Było mi dane otrzeć się przypadkiem,
Poznając jego dni przyziemnie świeckie
I te sakralne, jakich byłam świadkiem.
Siedząc przy kawie w gronie już odeszłych,
Nierzadko wchodzę do tej samej rzeki
Lat wspominanych z rozrzewnieniem, przeszłych -
W świat jak fikcyjny, choć wciąż niedaleki.
Wszyscy, z którymi zasiadam przy stole,
Patrząc w ich twarze jak na fotografie,
Ukształtowali mnie w tym łez padole,
Gdzie cień po sobie jedynie zostawię,
Kiedy mi przyjdzie odejść razem z nimi
I próg przekroczyć, nie dopiwszy kawy...
Tymczasem jeszcze dziś sobie siedzimy,
Krążąc pamięcią wokół wspólnej sprawy,
Jaką są chwile doświadczeń tych samych,
Podobnych doznań, relacji wzajemnych...
Teraz i w aurze zdarzeń wspominanych
Słyszę kół czasu turkot naprzemienny...
I tak mi dobrze, tak błogo na duszy,
Że aż mi ciało przestaje być bliskie.
Pociąg w mą przeszłość niebawem wyruszy,
Zaanonsuje podróż ostrym gwizdem,
Co wraz z tumanem skłębionego dymu
Wzniesie się w niebo ponad obłokami,
A ja kolebką stukoczących minut
Wśliznę się w zakręt długimi torami,
Za siebie patrząc przez okno otwarte
Na lasy, łąki, osady żegnane...
Zobaczę może, ile było warte
To moje życie wciąż w piersi trzymane.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz